Ku samotności
Kolejny samotny dzień mnie
spotyka…
Każdy gdzieś poszedł inną znów
drogą…
Nie trzeba sędziego, naukowca,
prawnika…
By orzec że drogi spotkać się nie mogą.
Nienawidzę tej samotności co serce
wyżera
Co mnie zabiera po kawałku dzień po dniu
Gdzie nie widzę żadnego przyjaciela
Tej co mą pamięć wybudza ze snu.
Nie zabronię jej przychodzić do
mnie…
Jest jak stary znajomy…
Mówi zawsze tylko skromnie
„Witaj człowieku zagubiony”.
Malowała mi przed oczyma obrazy
Dziecięcych trosk i lat…
Wzbudzała niechęć, uczucie odrazy…
Czemu nie zmienił się świat?
Pukała do mnie zawsze delikatnie
Nawet nie zaskrzypiały drzwi
jak owad co pyłku łaknie
Podchodziła i mówiła mi:
„Świat narysował Ci tylko dwie
linie
Pierwsza z nich – jesteś wśród
ludzi…
Druga, jak widzisz wciąż – jesteś
przy mnie
Pozwól tą pierwszą już zbudzić.”
A ja nie budziłam , może nieświadomie
Wolałam zostać z drugą sam na sam
Widząc światełko co ciągle płonie
Mówiące :”Ja wszystko Ci
dam”
Cóż to było za światełko rozmyte?
Co nakłaniało „nie szukaj
winy”
Czyżby znak samotności rozbitej
Miał inne niż cudze przyczyny?
I nie wiedzieli, starzy czy młodzi
Myśleli przez noc aż do rana.
Druga linia przychodzi, odchodzi
A ja zawszę mogę być sama.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.