Lek na wszystko
Rak się złośliwy przyczaił we mnie,
choć rozbroiła go medycyna,
na błąd mój czyha, dotąd daremnie,
bo ja nie myślę wojny z nim wszczynać.
Ma swój przyczółek, przez mą głupotę
i tam się kąsać czasem mnie waży,
lecz łagodnieje pod czujnym okiem,
moim, a przede wszystkim lekarzy.
Skoro się drania pozbyć nie sposób,
staram się chociaż mu nie pomagać,
więc się nie modlę o cud do losu,
lecz jak podręczny noszę go bagaż.
Jest i pamiętam o nim gdy trzeba,
w codziennym życiu niewiele znaczy,
bo po to żyję, żeby się nie bać,
lecz kochać - "miłość wszystko wybaczy".
Komentarze (41)
miłość najlepszym raka gościem,
bo przed nią znika, gdzie pieprz rośnie.
zatrzymał mnie Twój wiersz ...zabrzmiał bardzo
optymistycznie ...po to żyję by kochać - to jest
piękne:-)
pozdrawiam;-)
takie wiersze mnie przygnębiają
bo po to żyję, żeby się nie bać,
lecz kochać - "miłość wszystko wybaczy"...
zostawię bez komentarza, wiersz dobry
świetny wiersz, spokojny o bardzo niespokojnym
"towarzyszu" zycia:)
To prawda:)
Piękny wiersz Zatzymał mnie.Szczególnie końcówka mi
się podoba . Tak trzymaj. Miłość może wszystko.
Pozdrawiam
Straszny wiersz.W miarę dobrze się kończy.Pozdrawiam
Karaciku jesteś wielkim optymistą i tak
trzymaj...bardzo ładnie opisałeś swoje podejście do
choroby a właściwie borykania się z nią.Pozdrawiam:>)
A ja życzę połamania szczypiec na Karacie.Bo przez
swoje podejście już mu je przytępiłeś.Dużo siły i
pogody ducha to najlepsza dawka endorfin :)))))
pieknie
Bardzo ładny wiersz, najważniejsze być optymistą,
wiem coś o tym, pozdrawiam życzę zdrowia