Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Łysy i Plazma

Trochę długie opowiadanko, ale na faktach. Plazma kilka lat temu zmarła na raka, Łysy zniknął nie wiadomo gdzie.

Trzymanie się za ręce młodych ludzi, którzy ze sobą „chodzą”, nie jest niczym niezwykłym. To dość pospolity widok na naszych ulicach, który nikogo nie dziwi. Ale trzymanie się za ręce ludzi około czterdziestoletnich jest już zjawiskiem mało spotykanym, zwłaszcza na wsi.
Kiedy ich pierwszy raz ujrzałem właśnie szli trzymając się za ręce, przykuwając tym widokiem moją uwagę.
On. Na oko czterdzieści lat, chudy jak szczapa i prawie zupełnie łysy.
Ona. Jeszcze chudsza, prawdopodobnie kilka lat młodsza, ale tak zniszczona, że trudno o trafną ocenę. Cera ziemista, przekrwione, wytrzeszczone oczy i usta, które wyglądają, jakby nigdy się nie domykały. Jakby nerwy podtrzymujące dolną wargę zupełnie puściły i ta opadła bezwładnie na brodę. Jeszcze wtedy nie zastanawiałem się dlaczego tak ją nazywają, bo co do tego, dlaczego łysy jest Łysym nie miałem wątpliwości.
Ubrani tak, jak chodzi się na co dzień po wsi. Jakby za chwilę mieli iść plewić ogródek. Akurat ubiór jakoś szczególnie ich nie wyróżnia.

To były pierwsze dni po tym, jak rozpoczął się remont naszego domu. Nadal mieszkaliśmy w mieście, ale codziennie przyjeżdżaliśmy obserwować jak rodzi się z ruin nasze nowe miejsce na ziemi.
Kilka dni później, siedząc na „naszej” trawie i obserwując budowlańców zakładających nową dachówkę, usłyszeliśmy jakieś krzyki, dziwne odgłosy. Po chwili przed naszym płotem przebiegła zygzakiem Plazma, a za nią, co chwila się potykając, Łysy. Wrzeszczał, że ją ukatrupi, jak ją dorwie. Spojrzeliśmy z żoną na siebie i parsknęliśmy śmiechem. Nie wiedziałem wówczas, że takie scenki będą chlebem powszednim, kiedy już zamieszkamy w naszym nowym domu.
O dziwo, następnego dnia Łysy i Plazma szli trzymając się za ręce, lub może raczej podtrzymując się nawzajem, jak gdyby nigdy nic. Fioletowy siniak pod jej okiem świadczył dobitnie, że jednak ją wczoraj Łysy dopadł.

Drugiego dnia po tym, jak już wprowadziliśmy się do naszego domu, montowałem do furtki skrzynkę na listy. W pewnym momencie, kątem oka zauważyłem Łysego idącego chodnikiem w moją stronę. Szedł uśmiechnięty, zadowolony, z rękoma w kieszeni. Przysiągłbym, że prawą dłonią, schowaną w kieszeni drapie się po genitaliach. To da się zauważyć, w końcu też jestem mężczyzną. Założę się, że miał dziurawą kieszeń i prawdopodobnie był bez gaci... Spodziewałem się, że przejdzie obok mnie i pójdzie swoją drogą, ale gdzie tam. Podszedł do mnie z wyciągniętą ...prawą dłonią mówiąc :
- Witam sąsiada!
Całe szczęście, że trzymałem w jednej ręce wiertarkę, a w drugiej śrubokręt, więc tylko się uśmiechnąłem, odpowiadając : Witam. Przepraszam, ale mam zajęte i brudne ręce.
 to są brudne ręce? Patrz pan jak wyglądają brudne ręce, rzekł, pokazując mi obie dłonie.
No cóż, faktycznie, moje przy jego były śnieżnobiałe. Dawno nie widziałem tak brudnych rąk. Ale nie był to brud „dzisiejszy”. Ten brud dowodził niezbicie, że te dłonie nie widziały wody od ładnych paru dni.
 Sąsiad, ja tu blisko mieszkam i jakby coś trzeba było pomóc, no wiesz pan; płot pomalować, gruz wywieźć, liście pograbić, to ja jestem na każde zawołanie. I tani jestem jak barszcz. Serio, mnie tu wszyscy znają i każdy może potwierdzić.
- Dobrze, jakby co, to będę o panu pamiętał, rzekłem oddalając się nieco od furtki w obawie przed wyciągniętą dłonią na pożegnanie.
 to super! Sąsiad, tu ściszył głos i zbliżył się jeszcze bliżej do furtki, a masz może pożyczyć dwa złote, bo wczoraj trochę dałem w szyję i strasznie mnie...
- Nie, niestety, przerwałem mu szybko, nie mam drobnych, a w ogóle jesteśmy teraz spłukani po tym remoncie i nie mamy pieniędzy.
 No tak, tak, rozumiem, sąsiad, trudno, ale pamiętaj co powiedziałem, jak będzie jakaś robota to nie szukaj nikogo. Ja mieszkam pod nr 42, taki stary, żółty dom.
Już odchodził, kiedy nagle odwrócił się i rzekł na odchodne :
 ale żonkę sąsiad masz! Pierwsza klasa! W moim typie!
Dzięki, przekażę jej, na pewno się ucieszy z komplementu, dodałem.
W jego typie! Zaśmiałem się pod nosem. Sądziłem, że w jego typie są chude szczapy o twarzy, na którą nawet strach na wróble by się nie zamienił...
Wiedziałem, że od takich ludzi trzeba trzymać się z daleka, to samo klarowała mi moja żonka, ale cóż, tuż po wprowadzeniu się roboty było jeszcze co niemiara, kieszenie puste jak obietnice polityków, więc perspektywa taniej siły roboczej skusiła mnie do skorzystania z jego usług.
Pierwszą pracą, jaką mu zaproponowałem, było oczyszczenie z gwoździ desek pozostałych z rozebranej wiaty i ułożenie ich później w stodole. Powiedział, że zrobi to za dwadzieścia złotych, co potwierdzało, że jest tani..
Już pięć minut po tym jak „wziął się do roboty” podszedł do mnie i rzekł :
 sąsiad, daj mi na razie 5 zł na papierosy, bo nie mam co palić. Skoczę tylko do sklepu i zaraz wracam.
No dobra. Dałem mu te 5 zł, ale zapomniałem go spytać do którego sklepu, bo wrócił po trzech dniach... Zbytnio nawet się nie tłumaczył, co mu wyskoczyło. Napomknął tylko, że właśnie był w sklepie, kiedy kolega poprosił go o popchanie samochodu, bo mu akumulator siadł. A później, w ramach podziękowania kolega postawił piwo, no i jakoś tak się złożyło...
Już nigdy więcej nie skorzystałem z jego usług, choć niejednokrotnie jeszcze oferował mi swoją nieocenioną pomoc, za nieduże pieniądze, co nie znaczy, że nie miałem z nim więcej nic do czynienia.
Nie potrafię zliczyć ile razy przychodził „pożyczyć” złotówkę, czy nawet pięćdziesiąt groszy i choć nigdy mu nie pożyczałem, to on nie dawał za wygraną i po kilku dniach znowu się pojawiał. I trwa to po dziś dzień. Nie zraża się tym, że już się nie patyćkuję i każę mu normalnie sp...ć kiedy się pojawia. Nie ma go kilka dni, ale w końcu znowu przychodzi i prosi o to samo.
Mój sąsiad zza miedzy pocieszył mnie, że nie jestem wyjątkiem, że Łysy atakuje codziennie niemal wszystkich we wsi i ponoć, dla świętego spokoju, niekiedy dostaje te swoje 50 gr, jeśli obieca, że to ostatni raz. Jakiś czas jest spokój, ale nigdy nie jest to koniec. Niektórzy wolą dać mu te 50 gr, by mieć chociaż kilka dni spokoju. Może to faktycznie lepsze rozwiązanie?
Sąsiad wyjaśnił mi też ksywkę jego kobiety. Podobno kiedyś biegł za nią pijany wrzeszcząc :
 jak cię dorwę to ci zrobię z gęby plazmę... Od tamtej pory tak ją we wsi nazywają.
Często rozmawiamy o nich z żoną, nie mogąc nadziwić się i zrozumieć, jak można tak żyć.
Mieszkają w starym domu, który lada dobry podmuch wiatru zniknie z powierzchni. Dom wygląda na opuszczony. Jest strasznie zaniedbany, podobnie jak całe jego obejście. Od ulicy prowadzi do niego ścieżka wydeptana w chaszczach pamiętających prawdopodobnie jeszcze poprzednich właścicieli, czyli Niemców. Żyją bez prądu i gazu. Nie mam pojęcia, jak udaje się im przeżyć zimę, ale przecież to się im udaje od wielu lat.
Wieczorem, ledwo widoczne migające światło, jakie rzuca paląca się świeca w jednym z okien, świadczy o tym, że dom jest zamieszkały.
Nawet nie próbuję sobie wyobrazić jak wygląda u nich kwestia przestrzegania higieny. Podobno za toaletę służy im klepisko w przylegającej do domu starej oborze. Wodę niby mają w studni, ale jak często i czy w ogóle z niej korzystają nie wiem. Nic dziwnego, że Łysy chodzi i wiecznie drapie się po genitaliach. Całe szczęście, że nigdy nie podałem mu dłoni, bo nie wiadomo czy jakikolwiek dermatolog byłby w stanie mi dzisiaj pomóc.
Ale najciekawsze jest to, że Łysy zawsze jest uśmiechnięty, zadowolony!? No może tylko prócz tych chwil, kiedy usiłuje dopaść Plazmę, by zrobić jej z gęby plazmę i mu się to nie udaje.

Wszyscy żyjemy w ciągłym stresie, pełni obaw o nasze jutro, w świecie, który te obawy wiecznie podsyca, bo wojny, kryzysy itp. Ciężko pracujemy, by godnie i coraz lepiej żyć. Mamy jakieś plany na przyszłość i staramy się do nich dążyć. Kombinujemy, zaciągamy kredyty i staramy się omijać kłody, których nigdy nie brakuje. Nawet jeśli jesteśmy szczęśliwi, to ta niepewność jutra, strach przed utratą pracy, zdrowia, zakłóca nam to szczęście i nie pozwala w pełni z niego korzystać.
A może Łysy i Plazma są w tym swoim świecie, jaki sobie stworzyli, szczęśliwi? Mają gdzie mieszkać, może lepiej nie muszą, i nie chcą, nie myślą o niezapłaconych rachunkach. Oni zwyczajnie nie mają innych potrzeb, prócz tej, by wykombinować jakiś grosz na nalewkę, a później uwalić się i obudzić rano z myślą; co by tu dzisiaj wykombinować, by było tak jak wczoraj? I póki co to im się na razie świetnie udaje, bo żyją jak żyją i niemal codziennie idą trzymając się za ręce, jak nikt inny w wiosce. A, że czasem dadzą sobie po razie? Kto się czubi, ten się lubi przecież. Może naprawdę nic więcej im do szczęścia nie potrzeba i może oni naprawdę są szczęśliwi? Ilu znacie czterdziestolatków trzymających się na ulicy za ręce?
A skoro nie słuchają radia, nie oglądają telewizji i nie czytają gazet to nie muszą się martwić sytuacją na świecie, kursami walut, terroryzmem, ociepleniem klimatu, światowym kryzysem itp. Nie muszą też oglądać i słuchać naszych, pożal się Boże, polityków! Ba, jestem przekonany, że nie wiedzą nawet kto jest naszym prezydentem! Czy to nie są powody, dla których można czuć się szczęśliwym?


autor

MaW-i

Dodano: 2017-12-17 11:35:30
Ten wiersz przeczytano 678 razy
Oddanych głosów: 19
Rodzaj Bez rymów Klimat Refleksyjny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (17)

_wena_ _wena_

Nie każdy ma wysokie wymagania i nie wszyscy ciężko
pracują a i ja nie należę do tych, którzy żyją w
ciągłym stresie.
Serdecznie pozdrawiam.

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Bardzo dobrze napisany i bardzo ciekawy tekst, miałam
wcześniej go przeczytać, ale wciąż bark czasu, dziś
też czytam tuż przed snem.
Cóż, może oni faktycznie są na swój sposób
szczęśliwi?...
W każdym razie są oderwani od rzeczywistości to pewne
i w dużej mierze wolni, ale wszystko ma swoją cenę, ta
wolność oznacza brak pieniędzy = brak prądu, wody,
światła itp...
Zdrowych, radosnych i spokojnych Świąt Bożego
Narodzenia życzę Marku:)

Sławomir.Sad Sławomir.Sad

Bardzo ciekawe i wciągające opowiadanie Marku. :)
Życzę Tobie zdrowych, spokojnych i refleksyjnych Świąt
Bożego Narodzenia.

grusz-ela grusz-ela

Bardzo wciąga Twój tekst. A szczęście? Może właśnie im
mniej aspiracji, mniej zamyśleń, mniej starań i trosk,
tym szczęśliwiej? Kto wie?

Pozdrawiam

ewaes ewaes

Mam obok dokładnie takie małżeństwo, jakbyś o nich
pisał. Też uważam, że jest im tak dobrze bo nie chcą
się wziąć do żadnej pracy, chyba że tak jak piszesz
jednorazowo żeby mieć za co wypić.
Podoba mi się opowiadanie tylko kwestia wyglądu
Plazmy...jaka by nie była brzydka to jednak człowiek,
może brudna zaniedbana ale nie użyłabym takich słów,
że strach na wróble by się z nią nie zamienił. Bez
urazy, Marku :) :)
Pozdrawiam serdecznie :*)

Dziadek Norbert Dziadek Norbert

Kolejne, dosyć długie opowiadanie z życia wzięte.
Bardzo, bardzo ciekawe. Pozdrawiam. Miłego wieczoru
;)))

niezgodna niezgodna

...kiedy człowiek dotyka dna, zaczyna najpierw wyć,
płakać, w końcu jęczy...a potem jest cisza, cisza,
która z czasem zaczyna dzwonić, coraz wyraźniej i
silniej i nagle...to co było ważne, staje się jałowe,
bezbarwne, a to co powinno zachwycać, czyli śpiew
ptaków, szum wody, szelest wiatru wychodzi na
priorytet, a wraz z nimi inne do tej pory niezauważane
przez nas nas fakty...

dno przyciąga dno, być może...
być może je tworzy, ale jedno jest pewne scala się z
nim tak mocno, że w końcu przenika 'wyższe partie'...i
zaczynają się pytania, na ile cieszymy się my siedzący
na wyższym szczeblu drabiny społecznej, potrafimy
zobaczyć szczęście w garści wody?

fajnie to ująłeś Marku; pozdrawiam:))

anna anna

Jednemu do szczęśia potrzebny mercedes
drugiemu flaszka i sedes ( sedes też nie musi być jak
widać)

AMOR1988 AMOR1988

Fascynująca opowieść, zwłaszcza, że jak mówisz na
faktach. Nie szkodzi, że długie, bo dziś jest
nieformalny dzień długich tekstów, a nawet dłuższych
:)

P.S. W mojej Bejowej Opowieści Wigilijnej jesteś w
gronie tych nic nie mówiących, mam nadzieję, że się
nie gniewasz, nie sposób było wszystkich uwzględnić.
Pozdrawiam :)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Przeczytałam z przyjemnością!
Szczęście dla każdego znaczy coś innego ;)
Pozdrawiam :)

karmarg karmarg

wciągnęło mnie to opowiadanie o życiu ludzi w "swoim
"świecie może odmienni od innych lecz to ich świat i
tam czują się najlepiej - ....
pozdrawiam:-)

marcepani marcepani

...wciągnęło mnie na maxa - a końcowe rozważania i
wnioski są zbieżne z moimi odczuciami - ogólnie - im
mniej pragniemy - tym większe mamy szanse na poczucie
szczęścia. pozdrawiam.

chacharek chacharek

Takie jest życie co poniektórych daleko im jest do
wyższej kultury

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »