Maleńki uczuć łyk
Coś mnie tknęło w nocy
Gdy nie mogłem zasnąć
Jakby ktoś wołał pomocy
Ale nie mógł wrzasnąć
Gdy tak w nieprzeniknionej ciemności
Rozchodził się niemy krzyk
Poczułem(!) przypływ dziwności
Maleńki uczuć łyk
Może ów stan nicości
Dobiega do upragnionego końca?
Może poczuje odrobinę radości
Z nadchodzącego wschodu słońca?
A może jednak opustoszeje
Jak miasta zaginione
Gdzie wiatr samotnie wieje
Chłodząc mury słońcem spalone...
...oby nie, ale potrzebuje odrobiny zrozumienia...
Komentarze (1)
Zawsze jednak pozostaje nadzieja, że nowy dzień to dar
życia i szczęście promieniem słońca nas dotyka, trzeba
tylko otworzyć szeroko oczy i podziwiać bez względu na
wszystko co się wokół dzieję.