***Martwa matka***
Włożyli jej martwe ciało do drewnianej
skrzyni.
Wynieśli.
Nie zobaczyłam ją raz ostatni.
Nie chciałam?
Nie potrafiłam?
A teraz, gdy stoję nad jej grobem,
welon biegłych zdarzeń przeszywa me
myśli.
Widzę jej oczy.
Ich blask zawsze wzbudzał mój uśmiech.
Widzę jej usta, które tak niedawno
przemawiały do mnie czule.
Widzę ją całą i płaczę, bo nie ma jej już
przy mnie.
Jedna noc, jedna chwila, zabrały mi
matkę.
Kto będzie następny - ojciec?
Złe przeczucia nie pozwalają mi zasnąć.
Chcę krzyczeć z wyrzutami do Boga!
Lecz trwoga opiewa mą dusze.
Jestem przecież małą iskierką, którą zgasić
On może w każdej sekundzie.
I jeszcze raz patrzę na tą matczyną
mogiłę.
Wiatr szumi cichą melodię,
mój płacz zagłusza te dźwięki.
I pytam samą siebie : Czy coś jeszcze ma
sens, gdy odchodzi od nas ktoś tak
bliski?
I odpowiadam :Tylko trwanie w nadziei, że
kiedyś spotkają się nasze dusze.
Dziękuję za wszystkie słowa krytyki...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.