Mediumizm Heleny B.
Wywoływany zaduch,
nadchodzi w przerwie na jasnoczucie
wdycha jałowe powietrze, wydychając
morowe,
szorstkie gardło przeciera na ślisko,
tiole i aminy inhalują do samego środka,
Heleny B czuję niepokój,
usta szeroko rozchyla w literze O,
bez zbędnych słów,
uśmiech wykroiła na odciętej głowie
analfabety,
mruży powieki, łapie uciekające kolana,
podrzuca piersi, tupiąc końcówkami pięt.
Wykipiało mleko, przypalony garnek
materializacja gorących zacieków,
pełznie śmietankowo-budyniowa
ektoplazma,
w kartonach po trumienkach,
walają się pocięte kończyny,
górka powyrywanych paznokci, kępka
włosów,
serce przytulone do płuc.
Helena B jest gotowa
głęboko w narządzie jej słuchu, wbita
igła
z jej ucha, wołają o ratunek.
Oto początek
torsje na szczęście, jasnowęszenie
kości strzelają coraz głośniej,
rodzi się eteryczne maleństwo z instrukcją
montażu,
narazie oklejone słodkim syropem,
szybko się rekonstruuje, wzrasta,
korzysta z narzędzi duchowego zestawu,
nacina zmarszczki, wyrwanym paznokciem
przymierza kończyny,
serce poddusza na małym ogniu,
w płuca dmucha, rozdymając,
oczy na pustej twarzy tatuuje,
wreszcie skacze przez palmy na
fototapecie,
prosto w czarną dziure, ku wolności.
Helena B jest szczęśliwa,
kolejny byt uratowany przed zagotowaniem w
zupie więziennych strażników.
To ciągle się dzieje, nie dalej niż
centymetr od nas,
wyborcy pożerają władców tuż po
wyborach.
Trzeba uciekać do świata gdzie nie ma
tłoku,
a zaduch wisi w powietrzu zamiast
krzyża.
Przez igielne ucho wejrzyjcie właśnie
tam,
czujecie mrowienie spod uchylonych
paznokci?
Mieszkają tam nie tylko zmarli, których
pamiętacie,
w odświętnym płaszczu, czystych butach z
czarno białych fotografii,
odnajdziecie tu samych siebie z mlecznymi
wąsami.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.