Miasto nocą
Chodź pokażę Ci mój świat pełen paranoi
Gdzie nic nie jest pewne
Na kruchym lodzie stoisz
Posłuchaj jak bije we mnie
Chore serce
Udawajmy niewinnych
Że nie kocham Ciebie tak czysto
fizycznie
Cisza jest naszym błogosławieństwem
Właśnie tej nocy wyłączę Twoje serce
A może pójdziemy dwa kroki dalej?
Tanie cielesne zabójcze kochanie
Zapomnij że kiedyś będziesz żałował
Pomyśl że dziś już nie ma Boga
Miłość to skok bez spadochronu
I nikt nie umie już dzisiaj latać
Staniemy nad przepaścią
Spychając się nawzajem w dół
Cisza
Tak właśnie brzmi śmierć
Wsłuchaj się - powtórki nie będzie
Uwierzyłeś gdy mówiłam że życie jest
wieczne?
Zero konsekwencji
Tylko żyj
I umrzyj
A gdzieś w międzyczasie
Zacałuj mnie na śmierć
I zdradź mnie i zostaw i wróć do mnie
znów
Do Nowego Jorku ze środka snów
Gdzieś na Manhattanie
Pokochaj mnie
Na śmierć kochanie
Miasto nocą
Nikt nie wychodzi z życia zwycięsko
Komentarze (3)
niezły, zbuntowany, mroczny... mam uwagi do rymów. Nie
powinny się pojawić w tym białym wierszu, burzą jego
formę. Duże litery na początkach wersów też nie są
potrzebne. Stawiam bardzo duży punkt za ładunek
emocjonalny, który mnie poruszył.
Nikomu się jeszcze nie udało wygrać ze śmiercią .
Ciekawy wiersz . Pozdrawiam
Ciekawy wierszyk :)