Między nocą a dniem
www.eveninger.net
Spływając łzą po Twoim policzku
Zagłębiam się snami
W przeźroczach Twych oczu.
Odbieram
Głosowe przekazy z Twych ust,
Wsłuchując się
W jasność dźwięku –
W Twój głos.
Powoli
Rzeźbię palcem Twoją twarz,
Zaczynając od powiek.
I w dół, coraz niżej,
Do ust,
Do podbródka
I dalej...
Dalej...
Dalej...
Sięgając w najbardziej skryte rejony,
Niedostępne
Dla nikogo poza mną.
W Twym drżeniu (feerii rozkoszy)
Odczytuję
Twoje przyzwolenie i zachętę,
Zaś szept,
Wydobywający się
Z Twych spragnionych pieszczoty ust,
Ma w sobie
Zaklęcie,
Przed którym otwierają się
Wrota
Naszych dotychczasowych zahamowań,
Teraz tak nieistotnych,
Tak mało znaczących
Wobec płomienia,
Który nas spala,
Odkrywając nasze dusze,
Sprawiając,
Że stajemy wobec siebie
Duchowo nadzy,
Wolni (choć należący do siebie nawzajem),
Szczęśliwi,
Niepokonani,
Wieczni...
A gdy po wszystkim zasypiasz,
Zanurzam palce
W gęstwinie Twych włosów
I całuję delikatnie
Twe pokryte kropelkami potu czoło
Wiedząc,
Że gdy rano otworzę oczy –
Ty będziesz tu nadal,
Przy mnie,
Uśpiona niczym dziecko.
Ty – klejnot
Pośrodku mgły białej pościeli,
Wtulona we mnie,
Kochająca
I bezpieczna...
Październik '04 Z tomika "Słowa z pozoru łatwe"
Komentarze (2)
naprawde piekny wiersz..taki czuly,pelen milosci i
oddania..podoba mi sie
Piękny wiersz.. skusiłam się jednak, aby nie czytać
wszystkich Twych, Twoich, Twój, Twym i.... podobało mi
się o wiele bardziej. Srodkowa część wiersza jest bez
w/w i czyta się super.