MIEJSKI WIECZÓR
W las gęsty cieni, coraz dłuższych
wchodzę
Błądząc po ulicach w szarej melancholii,
Kiedy czerwień spływa dotykając dachów;
Czarne skrzydła zmierzchu siecią ponad
komin.
W okna ich tajemne jak fiolety zorzy
Patrzę półwygasłe zaplątane w kamień,
Gdy powieka oku dostęp światła zamknie
Zostawiając domom żal i smutek w twarzy.
Milknie tętent kopyt heliosowych koni...
W trakt gwiaździstych błoni, gdzieś z
wysoka ponad,
Gdzie dosięga gołąb, płynie przez
firmament
Pieśń Selene cicha... Uśmiech srebrzy
miasto.
Komentarze (5)
Jestem pod dużym wrażeniem Twojego wieczoru stworzyłeś
malowniczy obraz hmmmmmm dodając najwspanialszy motyw
jakim są mity...z uśmiechem:)
ładnie namalowany wieczór... melancholijny, ubrany w
ciekawe metafory :)
Zaglądam do Ciebie bo jestem Wodnikiem - wiersz ładny,
nastrój super,
ładne delikatne pióro, moc metafor - ładnie doprawdy,
wart przeczytania.
Piękny bardzo nastrojowy wiersz, klimat zbudowany na
ciekawych metaforach, aż czuć dotyk melancholii, a
ostatnia zwrotka najbogatsza w ciekawe porównania.
wiersz tworzy piekny klimat sennej melancholi...az
dech mi zaparlo..w upalny dzien mozna zatesknic za tak
pieknym wieczorem