Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Mieszkanie - fragment opowiadania

Zgodnie z zapowiedzią zamieszam fragment opowiadania :)

I
Późne, jesienne popołudnie. Dzień był pochmurny. Wracającemu do domu Markowi towarzyszył deszcz i silny, zimny wiatr. Szedł przez park, który w chwilach trudnych działał kojąco oraz pobudzał wszystkie, nawet najdawniejsze wspomnienia. Z liści spadały pojedyncze krople deszczu; pod jednym z drzew młoda matka rozmawiała z czteroletnim dzieckiem:
- Mamo, a skąd się bierze deszcz?
- Z chmurek, Kochanie. Aniołki płaczą, gdy widzą cierpienie ludzi
- To tak dużo ludzi cierpi?
-Tak, synku. Każdy kryje w sobie cierpienie.
-A tatuś nas kocha jeszcze?
-Kocha - powiedziała. Następnie przytuliła dziecko do serca i cicho zapłakała.
Marek mknął dalej wąską alejką chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu. Przy końcu drogi ujrzał pijaka leżącego na ławce; Był to czterdziestoletni, tęgi mężczyzna ubrany w ciemną jesionkę, porwane spodnie z materiału i zaplamione buty. Podszedł do niego i szturchnął delikatnie, by sprawdzić czy wszystko w porządku. Delikatnie się poruszył, więc Marek poszedł dalej w swoją stronę nie oglądając się już na nikogo. Wykonał jednak kilka kroków i usłyszał rozpaczliwy, bełkotliwy głos niedawno spotkanego pijaka:
- Nic już nie ma! Sam jestem na tym podłym świecie – tu przerwał, by przełknąć spływające łzy, które już go dławiły. Po chwili milczenia mówił dalej:
-Boże jaki człowiek jest marny w tym świecie. Nikogo już nie mam, nikogo poza tym deszczem, wiatrem i cholerną butelką wódki, która z każdym dniem mnie zabija przywołując parszywe wspomnienia. Ludzie umierają przez choroby, katastrofy, okrucieństwo, a ja zdechnę przez gówniane wspomnienia!
Jęczał jak porzucone, zagryzione zwierzę, które już nie ma ratunku i tak jak to zwierzę czuł nadchodzący koniec, powolny i bolesny.
Szybkim krokiem Marek zbliżał się do mieszkania, skąd dobiegał głośny dźwięk telefonu. Gdy wszedł już do środka, spokojnie podniósł słuchawkę.
-Halo
-Marek, halo, Marek to Ty? Z tej strony Kuba. Jak się trzymasz. Wszystko w porządku?
-Tak, wszystko dobrze, dziękuję.
-Gdzieś ty się podziewał? Dzwonię i dzwonię…
-Byłem w pracy, nie musisz się tak martwić.
- Och, a ty znowu swoje. Nie zamęczam Cię już. Gdybyś jednak…
-Wiem, gdzie szukać pomocy. Do zobaczenia.
Odłożył słuchawkę i położył się na łóżku. Mieszkanie jego było niewielkie, ciasne i ciemne. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowała się malutka kuchnia, po prawej stronie łazienka, zaś z lewej pokój. Wewnątrz unosił się dziwny, duszący zapach, którego nie sposób się było pozbyć. Trudno też powiedzieć, że Marek lubił to miejsce. Był tu właściwie tylko gościem, który zbiera siły przed następny, być może jeszcze cięższym dniem.
Nie minęło kilka minut i ktoś zaczął pukać do drzwi i silnie poruszać klamką, która zresztą nieprzyjemnie skrzypiała. Mężczyzna otworzył, a jego oczom ukazała się młoda, dwudziestodwuletnia dziewczyna imieniem Izabela. Oczy miała niebieskie, brwi małe i cienkie, oblicze łagodne. Wzrostem również nie grzeszyła: mierzyła zaledwie 155cm, aczkolwiek jak twierdzili mieszkańcy kamienicy dodawało jej to uroku. Marek spojrzał na nią z obojętnością i ruchem ręki zaprosił do środka. Weszli do kuchni, Izabela zajęła miejsce przy stole tuż obok ściany, Marek natomiast usiadł przed nią i chwilę siedzieli w milczeniu, które zakłócały krople deszczu uderzające o parapet. Po chwili Izabela się odezwała:
-Mareczku, wiem że ci ciężko, ale musisz dać sobie pomóc. Odtrącanie ludzi to nie jest wyjście – powiedziała delikatnym głosem, jakby niepewnie.
-Iza, a co mam zrobić według ciebie? Mija już drugi miesiąc i nic się nie zmienia. Chodzę do pracy, wracam i plątam się po tej klitce, w której nawet już miejsca nie mam – odpowiedział z żalem w głosie, próbując jednocześnie zgrywać twardziela.
-Ale nie możesz tak… Wszyscy się martwią o ciebie, o twoje zdrowie. Jesteś cieniem samego siebie, wyschnięty na patyk, nie dojadasz. Zobacz co się stało z mieszkaniem. Jak ty chcesz się podnieść, skoro tak łatwo rezygnujesz z życia, z siebie?
Marek spojrzał na nią i obojętnie się uśmiechnął. Znowu milczeli chwilę, po czym powiedział:
-A na cóż mi to mieszkanie? Po co mam jeść? Iza, ja nawet głodu nie czuję od dwóch miesięcy, rozumiesz? Gdybym wziął kromkę chleba i zjadł, to pewnie bym zwymiotował po chwili.
-Myślisz, że takiego właśnie by cię chciała oglądać? Obojętnego, zrezygnowanego? Co się stało, to się nie od stanie i pora to przyjąć do wiadomości. Bóg ci ją zabrał i widocznie tak musiało być…
-Milcz – przerwał jej – tak musiało być? Jak mam przejść do normalnego życia, skoro wszystko mi ją przypomina!? Głupia koszulka, łóżko, fotel, wszystko… Nigdy nie będę umiał przyjąć do wiadomości, że ona to zrobiła, że dała się pociągnąć w tę cholerną, ciemną otchłań!
Przerwał i z jego brązowych oczu popłynęły łzy. Podszedł do okna i chwilę patrzył na deszcz, jednak krople łez przysłaniały cały widok. Usiadł z powrotem przy stole i oparł głowę na rękach.
-Marku…
- Nic nie mów. Idź proszę, chcę zostać sam.
-Jak chcesz, Marek. W razie potrzeby wiesz gdzie mnie szukać. Dobranoc.
Wyszła w milczeniu. Marek chwile szlochał, następnie wstał i z wściekłością zrzucił wszystko ze stołu. Tyle to wszystko warte! Jesteś i cię nie ma – myślał idąc już w stronę pokoju.
Była godzina już dwudziesta trzecia. Mężczyzna położył się na łóżku i próbował usnąć, lecz bezskutecznie. Głośny płacz dochodzący z zewnątrz przyprawiał o dreszcze, a jęczenie psa wywoływało tylko łzy bezsilne i bolesne. Deszcz z każdą chwilą słabł, Marek przewrócił się na prawy bok i zamykając oczy pragnął chociaż na chwilę w tym sennym amoku zapomnieć o wszystkim, nawet o tym, że żyje....


c.d.n... :)

autor

MarcinKozak

Dodano: 2014-11-11 17:00:49
Ten wiersz przeczytano 1263 razy
Oddanych głosów: 11
Klimat Melancholijny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (11)

Avatar Avatar

Dobre ,nie złe. wnikam dalej.

saba saba

Ładne i poruszające opowiadanie. Pozdrawiam bardzo
serdecznie

Baba Jaga Baba Jaga

Dobry tekst.Pozdrawiam:)

chica chica

Piękne, pełne uczuć i emocji opowiadanie, przeczytałam
z zapartym tchem,jestem pod wrażeniem, czekam na ciąg
dalszy, pozdrawiam ciepło

zofiaK zofiaK

Długie, lecz ładne opowiadanie. Owiane smutkiem

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Dobrze się czyta to Twoje opowiadanie,samo życie,rzec
można.
Ciekawie napisane,z nutami goryczy,kogoś co stracił
partnera,kogoś co nie może sobie poradzić z
rzeczywistością topiąc smutki w butelce...
Pozdrawiam serdecznie i życzę by następne części były
równie udane:)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Witaj Marcinie
Wspaniełe napisałeś opowiadanie i pięknie opisujesz
dramat młodego mężczyzny który po
(domyślam się )
tragicznej śmierci ukochanej kobiety nie potrafi sam z
sobą dojśc do ładu i nie pragnie dalej zyć jenak widzi
jeszcze i ból innych ludzi To znak że serce jego
jeszcze żyje
łzy stanęły mi oczach kiedy czytałam to twoje piękne
opowiadanie tak bardzo realne i życiowy doswiadczeniem
pisane
Czekam na cd: -)

Nie wiem czy znasz tego młodego człowieka czy tę jest
to tylko fikcja
Wiem jednak że Ci co od nas odeszli nie pragna naszego
bólu i łez Oni pragna bysmy żyli dalej a onich
pamietali ale bez łez

Serdecznie pozdrwiam

Turkusowa Anna Turkusowa Anna

Przeczytałam z zainteresowaniem...bardzo życiowa
proza.
Wszystkiego dobrego :)

Ola Ola

... i czekam na cd:-)

Ola Ola

Witaj Marcinie. Bardzo ładne opowiadanie, urywek o
Człowieku na ławce, bardzo bolesne. Pozdrawiam
serdecznie. Cóż życie, czy jest coś wart?
Wszystkiego najlepszego, chyba dzisiaj imieniny:-) :-)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »