Młócka
Źdźbła o ostrych kantach
Zaplatają się w dłonie
Kaleczą swoją dobrocią
Złotym odcieniem spiżowym
Zapach przez lata zostaje
W sercu nalotem przysiada
Łan czystej ziemi i kłosów
Co kiełkowały przez lata
Stopa dotyka ścierni
Przystaje z podziwem w przestrzeni
I nasłuchuje jak nadchodzi
To co się rodzi dłońmi
Czy kiedyś zrozumiem ten cud
Czy kiedyś pojmę dzieło
Co rodzi nam nadzieje na chleb
Każdej wrześniowej jesieni
Komentarze (40)
ślicznie :)))
bardzo dziękuje Amor aniu miłego dnia
Śliczne
pamiętam te łany i ścierniska i młockę...
bardzo dziękuje miłe komentarze refleksje nad
jesiennymi zbiorami już nie ma takiego chleba jak
kiedyś dziś sama chemia nawet w zbożu uściski kochani
pamiętam to wszystko i łany zbóż i młockę jeszcze na
polu a potem zwóz do stodoły i do młyna zboże i
pieczenie chleba przez mamę
serdeczności:)
Piękny wiersz...
udanego dnia Bodziu:)
Piękne są zapachy przyrody.
Ciekawy wiersz.Pozdrawiam.
Dziękuję bodzia .. to takie proste ..
a wiersz piękny zrodziłaś jak chleb ..
z nowej mąki, nowy chleb. Zastanawiam się czy nie
coraz gorszy. Dobry wiersz :)
bardzo dziękuje ja mi miło za odwiedziny uściski
serdecznie
Stopa dotyka ścierni...to co się rodzi dłońmi...a
wszystko w słowie chleb codzienny i plony ziemi
naszej... pozdrawiam serdecznie
Pamiętam te zapachy z pól wrześniowych... :)
Pozdrawiam
Bo to co piene przez palce umyka. Nie widzimy tego gdy
jest a dostrzeamy gdy za pózno. Dobry przekaz.