...mój strach....
dla mojego strachu,który niszczy mnie całkowicie...tak do Ciebie piszę...
on jest tylko mój,
wychodowany na własnej krwi,
pasożyt w moim ciele i umyśle,
siedzi w moim brzuchu,
zbiera się tam i....
kumuluje...
rozmnaża.....
mnoży.....
tak bardzo boli...
jest moją bezsennością,
jest moim cierpieniem,
utkwił w żołądku i nie chce wyjść,
skręca...
wykręca...
powoduje,że mój żal w kiblu ląduje,
ląduje tam wstyd,
ląduje tam ból....
ląduje tam cały ten gnój.....
zebrany we mnie,
ulokowany,
umiejscowiony...
tak dobrze zadomowiony....
choć przez chwile nie ma w nim nieczego,
tak błoga pustka...
lecz trwa tylko chwilę,
strach wtedy tak bardzo zadowolony...
a mój żołądek jest tak bardzo
zniewolony....
wyniszczony...
zmęczony...
i do końca tego życia ze strachem
połączony....
czemu to tak boli? czemu ten strach niczego sie nie boi?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.