Moja Ameryka...
Obowiazki , decyzje , zmartwienia...
Borykam sie nimi kazdego dnia.
Poranek , poludnie , wieczor...
Wciaz ciezka od myslenia glowe mam.
Kasa , pieniadze , czeki...
Moja mamona ktora mi w nocy nie daje
spac
Bo wciaz jej brak.
Praca moja marne grosze sypie az mi samej
siebie zal.
Oszczednosc , kalkulacja , bank...
Te slowa nie schodza z planu kazdego
dnia.
Otwieram skrzynke pocztowa
I w oczach mam strach kolejny rachunek do
zaplacenia.
Wieczorem mysle co ugotuje.
Na McDonalda mnie stac
Ale zupa domowa lepiej smakuje
I mam ja na jakis czas.
Ameryka he he smieje sie...
Bogaty , ubogi dla mnie kraj.
Na wszystko mnie stac
Lecz ze wszystkim musze kombinowac.
Mowisz czesto : " Ale Ci dobrze
Masz mieszkanie , auto , dobra prace..."
Zachwalasz moje , narzekasz na swoje.
A wiesz co Ci powiem...
Nikt nie ma idealnie.
Zewnatrz moj swiat wyglada wspaniale.
Lecz nikt nie wie ile zycie wymaga ode mnie
poswiecen.
Nikt nie wie ze to co mam dzis
Kiedys musialam na to zapracowac
cierpieniem.
Nie wiem czy to koniec porazek.
Zapewne jeszcze wiele mnie czeka
Lecz tak jak teraz tak i innym razem
Pogodze sie z losem majac na twarzy pelnie
szczescia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.