Na kres otchłani
Nic nie trwa wiecznie,
ale niektóre rzeczy kończą się zbyt
szybko
Teraz te pola fascynacji
są tylko nudnymi i pustymi pokojami,
ale, och, to szczęście, co ono pokazało
Zamknij księgę,
teraz nigdy się nie dowiemy
Wykop grób
i pozwól mi leżeć
Na kres otchłani,
by przebudzić się w piekle
Powiedz żegnaj...i witaj
Może kiedyś
odnajdę drogę do domu
Może kiedyś
przecinając więzy
łączące mnie z tym miejscem
Pytania i odpowiedzi,
stosunki,
osłoń się,
zatrzymać Cię może
tysiąc drobiazgów
Gdzie jesteś?
Ty, który obiecałeś mi pomóc
Upadłam w zapomnienie
Gdzie jesteś?
Moje odbicie lustrzane
Uciekłam, w mrok
Żyjąc w roztrzaskanym świecie
w skrawkach potłuczonego lustra
poważne rozmowy,
zdrady,
przecieki,
kłótnie...
Gdzieś w tej ogarniętej przez ból
świadomości
Twarzą w twarz...z czym?
Pojednanie
z samym sobą
Osłoń się,
by obudzić w najgorszym koszmarze
Nigdy więcej...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.