na lekarstwo
domilczam wiążąc w kokardę
uśmiechy przetarte na dwa łokcie
rozciąganego w skończoność jeszcze
nie teraz skroniom gołębieć
trzepotać w półcieniach zetlałych liści
ale przekornie wskakiwać w kałuże
rozrywając pręgą zimne drżenia
wyrzuconych poza nawias zależności
tak kusząco miękko łasi się do lewej
piersi
pomylony sierp opity winem
gdy krwi serdecznej już
ani na lekarstwo serca
pozwolę mu grzesznie usychać z
pragnienia
droga przede mną coraz dłuższa
i coraz lepiej czuję pod stopami ziemię
Komentarze (1)
Piękna poezja weszła bo kokardy musi zawiązać i żyć
nogami na ziemi a pragnienia niech usychają w
powietrzu Wyrazy uznania