teraz
przerwy między słowami
słodko kończą na dnie filiżanki czarnej
kawy
porcelanowe niewypowiedzenia dźwięczą
obietnicą
poranek dopasowuje trzewiki
wschodząc zielonym pojęciem
nutą tak lekko drżącą na końcach pajęczych
mostów nadziei
jakby między horyzontem a ścieżką polną
nie było żadnej różnicy
nie ma
bo wypatrywanego nigdy dosyć i
niestatystycznie
wpisuję się w teraz
indywidualnym tokiem odczuwania
improwizuję bawiąc się życiem
a może snem więc
będę wierzyć śniąc
że płatki śniegu na wilgotnej czarnej
gałęzi
twój pocałunek na ustach
nie są kamieniem węgielnym
milczenia
Komentarze (2)
bardzo dobry wiersz... szczególnie przemawia do mnie
ten pajęczy most...
pozdrawiam....+
Jeszcze nic nie stracone. "Więc jak będzie?" -
krzyknął kat