Na przekór
dla wszytkich znanych i nieznanych, których zabiła beznadzieja...
Na przekór budzę się co rana
Na przekór otwieram oczy
Na przekór patrzę w lustro
Na przekór ocieram łzy
Na przekór jem śniadanie
Na przekór ruszam w trasę
Na przekór robię swoje
Choć tak niewiele znaczę
Teraz już wiem, co miał na myśli Kurt
Cubain
Dlaczego strzelił sobie w łeb
Chciał zabić wszystkie swe wspomnienia
Pragnął uwolnić się od szczęścia,
Które zmyśliło jego serce
Bo nie stać było go na więcej
Na przekór czytam Biblię
Na przekór łudzę się
Na przekór składam myśli
W zabójczo piękny sen
Na przekór szukam sensu
Na przekór stawiam czoła
Na przekór kończę coś
By zacząć znów od nowa
Teraz już wiem...
Na przekór witam zimę
Na przekór żegnam jesień
Na przekór topię smutki
Ażeby móc wytrzeźwieć
Na przekór spadam w dół
Na przekór wchodzę w górę
Na przekór uczę się
Gdyż wciąż niewiele umiem
Teraz już wiem...
jesień 2005
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.