A NA ZACHODZIE STWÓRCA PALI OGIEŃ
(gdy patrzyłem na zachód słońca)
A na zachodzie
Stwórca pali ogień
. . .
I czeka
A my, postawieni przez Niego na szczycie
Wszechświata,
Pełni dziecinnego nad sobą zachwytu,
Schodzimy wśród burz kolejnego lata,
W bezwzględne objęcia boskiego niebytu.
A na zachodzie
Stwórca pali ogień
. . .
I czeka
Powiedz, jaki masz w tym cel Panie,
Powołując ludzkie życie wprost na
zmarnowanie,
Jakaż to dla ludzi nazbyt gorzka drwina,
Skoro życie ich się kończy, ledwie się
zaczyna?
A na zachodzie
Stwórca pali ogień
. . .
I czeka
Komentarze (3)
fajne to....choć pesymistyczne w założeniu...takie ,
nie wiem jak nazwać; - jak jakiś hymn na cześć
zachodzącego słońca, czy cóś....../a nie widziałeś jak
ja tam palę gumy ?/
Stwórca czeka, na ludzkie opamiętanie. Jak długo?!
Pozdrawiam.
Pytania egzystencjalne... w ciekawej formie
przedstawione... wiersz skłania do refleksji...