Nadinterpretacja
Często, gdy nie chcemy ranić siebie, w bezsilności dnia rodzi sie nadzieja
Tyle pięknych słów wciąż kraży po głowie
Twoje westchenia, szepty ciągle są przy
mnie
Każdy ciepły dotyk czuję na swym ciele
W myślach słyszę tylko imię Twoje
Dni zaznaczam cichym szaleństwem
Nocami zatapiam się we łzach gorzkich
Stoję nad przepascią szarych minut
Boję się wyruszyć w dalszą drogę
Przez jedną chwile stąpałam po niebie
Choć może i nawet nigdy nas nie było
Łudziłam się,że mogę otulić Cię
skrydłami
Ubarwić życie Twoje, powodować uśmiech
Mówiłeś,ze kochasz, przytulałeś,
całowałeś
Żyłam nadzieją, to była chwila
zapomnienia
Pozwoliłam sobie uwierzyć,że coś znaczę
Tylko nie czułam,że znów się zranię
Teraz wiem, byłam chwila bez znacznia
Kimś, z kim się nie liczysz, nic nie
zmienia
Nie chcę zapomnieć o tym co piękne było
Pragnę byś nadal istniał w moim świecie
Muszę powstać i nabrać na nowo sił
Lecz chcę byś cząstka przy mnie był
Może pogłebię swoj zakrwiawione rany
Wiem,że sama tego chciałam, nie mam żalu
Czy dużo czasu musi minął by zagoić rany? A jeśli dusza prafgni regeneracji, a serce wciąż jest zaslepione i nie dopuszcza do siebie pewnych prostych prawd...
Komentarze (2)
wiersz ładny gdzie dusza była piórem, serce atramentem
a Ty sama kartą czystą.
pozdr. ;)
kolejny wiersz pisany budzącym się rozumem i płaczącym
sercem.... dziwnie sie czuje tym bardziej ze wiem co
czujesz!!!! pisz dalej , zyj dalej. nie poddawaj sie.