NADZWYCZAJNIE
:)
w jesiennej minucie bije dzwon
to cień oburęczny przesłuchuje drzewa
płomień śmieje się ironicznie
pochowany w wyblakłych gniewach
dojrzewa podświadomie rośnie puchną
konary
i ziemia drży wciąż wchłania zmiany
w męskiej melancholii zwierzę wzdycha
a w locie płoną w duszy sonaty scherza
słowa fruwają jak dymne świece
nie mając korzeni znacząc purpurą gasną
a mrok wypasa akordy rozpadających się
wciąż nowych schodów do własnej nadziei
dymią poparzone ręce oczy czerwone w czerni
sieni
i cisza łowi kamienną ciemność wymiaru
szuka
strach łapie za gardło obłęd sennie
pogorzelisko cierpień depcze
lekkie stąpanie szmer łamiącej trzciny
wzruszenie huśta się oniemiałe
jesteś? jestem!czekałam i ja
bezradny czekałem niecierpliwie
to uśmiech zdarzeń wyjątek żywy
nienasycony gra na czole
dąb gra na flecie światła
żywioły wznieca prostą tęsknotą
dźwiga na krwawiących rękach
duch wzrastający nadzwyczajnie
pragnienie czyste samotność przygarnia
wczuwa się w rozkosz czary w sztuce
w odbiciu prawda krzyk gryfów
w pąku skowronek ożył
zachwycony
na kolana zwala
/UŁ/
napisany 07.11.2009 ula2ula
Komentarze (21)
ileż pięknych metafor....wiersz zmysłowy i
delikatny... bardzo...pozdrawiam:)
Piękna Symfonia zagrana od Serca i dla Serca. Kiedy
wszystko w koło gra to jest już przynajmniej wstęp do
szczęścia ... (+)
metaforami sypiesz jak z rękawa albo na raz z dwóch -
jesteś niesamowita.
świetne! piękne przemyślenia...pozdrawiam serdecznie
Wydaje się że pisze Ci się lekko Twoje wiersze, ale
trzeba poświecić trochę czasu, aby ocenić ich piękno i
dotrzeć do sedna.
Co za historia......+