Namolni domokrążcy
Kiedy noc jeszcze bladym księżycem
świeci,
I zaspane oczy milczą równolegle.
Oni już w łazience odkręcają kran.
Z wyglądu przypominają zupełnie nikogo.
Wychodzą cicho z domu, by nie zbudzić
dzieci.
Sypialnie pełne szaf na morzu z betonu,
Nabierają życia dotykiem słońca budzone.
Pierwociny w walizkach i w kartonowych
paczkach,
Wyciągające im żyły z rąk i nadzieję z
serca.
Najlepiej zapłacić nie mówiąc nikomu.
Dzwonki brzęczące w tysiącach klatek.
Pomięte garnitury i spocone twarze.
Akwizytorom i domokrążcom mówimy
zdecydowane „nie”.
Kto wie, może to nie ludzie tylko
diabły?
Więc są postrachem babci, dzieci, matek.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.