Natchnienie...
I chociaż mnie nie słyszysz ni uwagi na
mnie nie zwracasz to...
Tyś moim natchnieniem i moją ikoną, którą
wielbię każdego ranka, gdy ze snu zbudzony
podziwiać mogę jak zawsze w zachwycie tę
twoją urodę.
I nie jest ważne czy jesteś świtaniem,
promieniem jasnym lub chmurnym szarym
obliczem, zawsze z radością cię witam.
Jesteś obecną w każdej chwili trwania, gdy
jem śniadanie lub czytam gazetę i nawet
kiedy na świat się obrażam, ty wlewasz mi w
duszę nadzieję błękitem.
Jesteś mi matką cierpliwą i żoną co słońcem
jaśnieje, oraz kochanką raj w tęczy
blaskach obiecującą.
Tyś przyjacielską jest powierniczką
co wszelkich tajemnic dotrzyma zbolałe
serce kojąc.
Jesteś radością będąc też bólem i trwałą
opoką istnienia.
Bywa, że szczęściem nakarmisz lub łzami
czasami napoisz, żarem przypalisz lub
gromem zganisz, kocham cię za to, gdy
jesteś taką jaką jesteś, swoją zmiennością
do zrozumienia wiodąc.
Tylko żal mi, że tak mało cię cenią i
niszczą, na siłę próbując zmienić, ci co
mniemają, iż są twoimi władcami i kary za
swoją bezmyślność wcale się nie boją.
Argo.
Komentarze (5)
Za Anną świetne wersy.
Takie to natchnienie...
Pozdrawiam Argo :)
Super wiersz...Takie natchnienie to ja rozumiem :))
Pozdrawiam ciepło :)
a ja myślałam o miłości- zaskoczyłeś
puentą. ŚWIETNY WIERSZ.
Niesamiwity wiersz. Porusza wszystkie struny. Czytam
Twoje wiersze, ake nie komentuje, ale tym razem nie
moglam sie powstrzymac.
Odkąd minister środowiska wpadł na pomysł, żeby
wycinać Puszczę Białowieską, bardzo boleję nad tum, że
w Polsce nie ma silnej partii zielonych.