Nie zniknę
Idąc środkiem drogi
Mijając ludzi pędzących na oślep
Pełna żalu, złości i trwogi
Pragnę krzyczeć głośno i donośnie.
Czy coś to da?
Czy wysłucha mnie ktoś?
Pewnie jak dotąd sama
Popadnę w otchłań i nicość.
Pochylając głowę i roniąc łzy
Pobiegnę, czym prędzej do ciebie.
Ale pewnie jak zwykle ty
Odwrócisz się na pięcie ode mnie.
I cóż jam mam zrobić z tym życiem
Tym ciężarem i pustką, która przytłacza
mnie
Zamienię to w rozpacz i przeraźliwe
wycie
Może wtedy usłyszycie, że ginę.
Nie, tak nie zrobię na pewno
Bo szanuje ten dar dany przez Boga
Którym po prostu życie jest i jego
trwoga.
Postaram się być…jestem to
pewność.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.