Niebo samobójców
Miałeś dać mi nadzieję – a dałeś
Krzyż, co przygniótł grzechów ciężarem
Miałeś wiecznie kochać – nie
chciałeś
Tłamsząc światło szarości umiarem
Pośród setek, tysięcy niechcianych
Czekam, w głodnej zimnej przestrzeni
Ciąży ołów łez wypłakanych
I nadzieja, bo nic się nie zmieni
Miało nie być już bólu, cierpienia
Aksamitna nicość dokoła
I nadzieja, że ten krzyż coś zmienia
Potem trwoga, bo nikt już nie woła
Odkupienie miało być w Tobie
Za bezmyślne przewin godziny
Biała róża złożona na grobie
Skryty smutek na twarzach rodziny
Ty myślałeś już nie powrócę
On wybaczy On wieczną miłością
Nigdy więcej już Go nie zasmucę
Tą ogromna nadludzką próżnością
Teraz czekam na dłoni skinienie
Na to jedno słowo wśród mroku
Lecz wokoło cień, odrętwienie
I ten lęk, czy nie pomylę kroku
Komentarze (5)
życie wśród ludzi którzy mieli kochać jest smutne
gdy przez nich musimy szlochać plus
wiersz przejmujący w treści bo droga to właśnie w
duszy i w sercu a smutek i żal ukojeniem Dobry
Pozdrawiam
"Tą" oczywiście dzięki za wychwycenie literówki :)
żal bije przez twe słowa ale jak inaczej pisać o
śmierci gdy nie jest osoba gotów przyjąć o niej
wiadomość - dobry wiersz na Tak
bardzo mi się podoba, zwłaszcza zakończenie+
tylko nie wiem czy to miało być "ta ogromna" czy "tą
ogromną"? pozdrawiam