A niechby jeszcze
Wiatr zachichotał pod wiązami
i przekomarzał się z sikorą.
To pogwizdywał, to się skarżył,
jakby nie wiedział, co ma począć.
Jesień narzeka, że rzępoli,
a jej wciąż tęskno do szelestów.
Lepiej by w tany porwał promień,
naprawił wszystko to, co zepsuł.
Osuszył ochry i bursztyny,
klonowe śmigła w wir obrócił;
Rozdmuchał liście, by jesiennym,
ostatnim walcem cieszyć ludzi.
I niechby jeszcze ciepły dotyk
zostawił, zanim przyjdą chłody.
Tak, by obudzić wiersz na dobry
początek tego, co się rodzi.
Komentarze (31)
Całą jestem zauroczona, Madziu, tym wierszem :)
Pozdrawiam :)