niewyśnione
mocno szarpała za struny, zostawiając
nierówności na palcach i rozstrojony
instrument. z pasją. potem gładziła.
nie raz krzywym spojrzeniem próbowała
wydusić łzę. nieskutecznie, wtedy
wychodził
oblany egzamin do szkoły aktorskiej.
w czasie świąt, szminką, lub tuszem do
rzęs
rysowała optymistyczne obrazki, by w
końcu
zwijać je w kulki. celem był kosz.
miała też taki dar - potrafiła zawisać.
niejednokrotnie, na drugi dzień,
nad okolicą przechodziła potężna burza.
i wciąż cierpiała, razem ze swoimi
towarzyszkami,
które zmieniała jednym przyciskiem,
co około godzinę, z przerwą.
tylko noc nie była pozorem. właściwie
nie
istniała. prawdę przykrywała snem.
Stalewo - styczeń 2009
Komentarze (17)
dobrze jest przeczytać taki wiersz, nietuzinkowy
znamienity wiersz. pozdrawiam