Obcy wciąż...
Szedł po schodach
stukając obcasami
przerywajac cisze tak boleśnie
jak słońce sen o poranku
Był oczekiwanym gościem
przychodzil czesto bez zapowiedzi
Nie pukał do drzwi
Po prostu wchodził siadał przy
piecu-milczał
Przywyklismy do niego wrosł w nas
jak drzewo w matke ziemie,
cichy,milczacy-nasz
Nigdy nie odpowiadał na pytania
jeden raz tylko
gdy spytałem kim jest?
nazywam sie smutek-odparł
uśmiechnał radośnie i został.
autor
Mroczny_Anioł
Dodano: 2006-08-09 05:28:27
Ten wiersz przeczytano 371 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.