Obraz świata
Gdzie jest sen, co życia szept
W szarże zmienia rydwanów
Na barkach mam kolejny grzech
Niespranej krwi z dywanu
Gdy czuje życia świata pęd
Wiruje w mojej głowie
Pradawny cichy wielki lęk
Zamkniętych ludzkich powiek
Dusi mnie ta życia przestrzeń
Dawnej uciechy odłamek
Straszy pomruk ludzkich westchnień
Niedokończonych układanek
Tak wiele krzywd mrowienie w rękach
Chłodny grobowy poranek
Pytają kto ucierpiał?
Boleści chcą zaznać ułamek
Ja choćbym tysiąc zaostrzył kos
Siekier i nożyczek
I dźgałbym siebie by dać głos
Nie zdołam ich wykrzyczeć
Milczy też truchło pobladłe
Bagażu życia wyzbyte
Ile życia jest w życiu naprawdę
Ocenia specjalny komitet
Ja przemierzam cicho delikatnie
Najdalsze krańce ziemi
Spieszę się nim wyblaknie
Ostatni skrawek zieleni
Proszę lekarza o receptę
Na duszy okropną chorobę
Wsuwam mu w ręce kopertę
A lekarz?
Sam już dawno jest w grobie!
Komentarze (2)
Także uważam, że w wierszu pojawia się kilka bardzo
dobrych obserwacji. Zwróciłam uwagę na klimat, bo jak
dla mnie jest zmienny: raz zimny i dramatyczny innym
razem delikatny... lub optymistyczny. :)
Najbardziej podoba mi się wers: ,,Ile życia jest w
życiu naprawdę". Bardzo dobrze dobrany wiersz,
ciekawe zakończenie, podsumowanie. Pozdrawiam.