Otucha
Wyjmę parasol nim deszcz narzekań,
zacznie przesiąkać przez skórę.
Uśmiechem losu trud ponawlekam,
będąc radości konturem.
Uszyję spokój ze skrawków wspomnień,
gdy sztormem zabrzmi aorta.
Astralna podróż od siebie do mnie
przez wszystkie skale Beauforta.
Małą łyżeczką spróbuje czasu,
bez nabierania garściami.
On wciąż uwalnia nam Barabaszów
do prozaicznych przystani.
Nakarmię lęki chlebem powszednim.
Normalność oczom przywrócę.
Zapiszę czynem swój modlitewnik.
Topos przyjmując jak uczeń.
Komentarze (46)
Dodam tylko - pojęty uczeń. Bardzo dobry do refleksji
każdego a już zwłaszcza młodych wiersz. Pozdrawiam
serdecznie :)