Palce
Ucieka mi życie przez palce
Chociaż codziennie z tą kwestią walczę
Nie jest mi tak łatwo jak wokulskiego
lalce
I życie ucieka, ucieka mi przez palce
Czasem zdarzy się, że siedzę przy fajce
Wtedy śmierdzą moje całe, całe moje
palce
Toną w dymie myśli jak na kalce
Że życie ucieka, ucieka mi przez palce
Czasem sąsiedzi robią to na wersalce
A ja wącham i wącham te moje palce
Stoję przed lustrem naga a jednak w
halce
I wbijam w siebie me głupie palce
Przez palce płyną czerwone kolce
Młodości to kolce, noce się niekończące
Wspomnienia rżące, denerwujące
Że było ich tyle, a jednak wiecznie
przemijające
Jak małe dzieci trzymaliśmy się za
rączki
Rośliśmy tak szybko jak grochu strączki
Piliśmy jedliśmy, dławiły nas ości
Przemijania to ości, dorosłości
Potraciliśmy cnoty z przypadków
Oddaliśmy się pracy, pogrzebaliśmy
dziadków
Mając w głowie obraz jeden
Ja, lustro, palcy siedem
Martwi mnie jednak to, że czas przez
palce
Ucieka czas niby w halce, nie w halce
Chętnie zaciągnę się czasem czasem w
walce
O lepsze jutro, potem przeleję walkę na
kalkę
Żeby zapamiętać to, co odleciało
To, co pachniało, to czym żyć się
chciało
To, czego się nie zapominało
To, czym się żyło, to w czym się
umierało
Dla moich znajomych!
Komentarze (1)
Czytam Dużo metafor Dużo rozmyślań o przemijaniu I
tyle rymów Jestem pod wrażeniem
Noce wspomnień młodości i samotności