Pan Kaczkowski
(Według Adama Mickiewicza „Pani Twardowska”)
Idą tłumnie, znicze palą,
blade, chmurne ich oblicza,
swego wodza gromko chwalą,
to cykliczna miesięcznica.
Jeśli ktoś im wejdzie w drogę,
temu pałą albo mandat,
a bezmyślne tłumy srogie
zaraz krzyczą: Hańba! Hańba!
Kaczkowski na wszystkich z góry,
pełnię władzy chce zagarnąć,
bo krogulcze ma pazury
połączone błoną pławną.
Lepperowi z koalicji,
prowokację zaserwował,
już się partner przestał liczyć
i z Andrzeja masz Warchoła.
Podgrzybka z konfesjonału,
co podatków wciąż unikał,
zanęcił kieską pomału,
już z podgrzybka masz stronnika.
Wtem, gdy władzą się natychał
i ozwała się w nim pycha,
patrzy kwaśno: co u licha!
po coś tu Lechu zawitał?
- A Kaczkowski witam bracie!
rękę cofa wszak ze wstrętem;
a to czyliż mnie nie znacie,
jestem byłym prezydentem.
Wszak ze mnąś na Jasnej Górze
czynił stosowne zapisy,
protokół na byczej skórze
podpisałeś ty i PiSy.
Choć cię władze upomniały,
co praw ludu wiernie strzegą,
lekceważysz trybunały
i budujesz własne ego.
Twoje czasy wkrótce miną,
przestań ludziom mydlić oczy,
gdy ty spałeś pod pierzyną,
ja musiałem płot przeskoczyć.
Po twych czynach heroicznych
nigdzie nie ma ani śladu,
przestań klepać pod publiczkę,
odejdź w niebyt, spieprzaj dziadu!
Komentarze (17)
Dziękuję za ten plus. Na pięćset plus już sie nie
łapię. ;)
Super wiersz o pewnych aspektach życia Polaków i ich
władzy, duży plus!!