Panta rhei
Wieczór usiadł obok w połowie papierosa.
Słońce po robocie umierało bezkrwawo,
kwantami bursztynów dogasając we włosach
mokrych od łez wierzbin i kremem z
czekoladą
brązowiąc dekolty, podkreślone puszapem.
Dzień zasypia. Księżyc – nadworny
bajkopisarz,
wyrusza rydwanem archaniołów
skrzydlatych,
poszukując pętli, gdzie zagubił się czas,
co
nieustannie płynie i ślad skrzętnie
zaciera
przed ciszą plotkarą. Ta, to lubi się
droczyć –
łże jak z nut i z nudów z wiatrem – starym
przecherą
ciężarne od deszczu przeganiają obłoki,
gdy jak wozy z sianem po niebie się
kolebią.
Czuję boski dotyk. Dzień po filtr się
dopala.
I wszystko mi jedno, czy nazywają ciebie
Budda, Jezus Chrystus, Hare Kryszna czy
Allach.
Komentarze (160)
Bardzo ładny wiersz i puenta. Pozdrawiam
czas nieustannie płynie w równym tempie, nie da się
zatrzymać, nie da się zawrócić, nie da się go
przyspieszyć
Twoje pióro wciąż jest coraz lepsze Arku. Gratuluję
talentu.
Pozdrawiam serdecznie :)
W oczekiwaniu na kolejny wiersz Pozdrawiam serdecznie
:)
Twój wiersz jest niesamowity. Zatrzymuje na dłużej.
Pozdrawiam serdecznie :)
Super wiersz i puenta ;)
Za cii_szą.
czytałam ten wiersz już kilkukrotnie, nie pamiętam
jednak czy komentowałam, bo rzadko komentuję. Wg
mojego odczucia to świetny wiersz i bardzo dobra
puenta:)
Dziękuję Bereniko i yanzemie. :)
Bardzo dobry wiersz, moim skromnym zdaniem.
Wiersz musi się podobać i podoba się - bardzo!
Pozdrawiam cieplutko, Arku :) B.G.
Dziękuję Grusano.
Bordo! Z wielkim szacunkiem dla Twojego talentu.
Niezwykłość Twojego pisania jest jak narkotyk...
przyciaga nawet po kilka razy do tego samego
wiersza,by wciąz odkrywać nowe i delektować się
prawdziwą poezją...
Okazałe metafory, ale jakże trafne. Wiersz musi się
podobać. Pozdrawiam:)
dobra robota,piękny wiersz