Patologia miasta
Z ulicy
Wraz ze wschodem słońca
Wynurzają się cienie z ulicznych bram
Codzienne filary miejskich kamienic
Od słowa do słowa
Od butelki do butelki
Dzień znów taki długi
Charakterystyczne przytępienie
Nie znika z twarzy
Ciało porusza się w jednym rytmie
Kulturalne słownictwo
Przekracza granice możliwości
Ostatni grosz wydany
Na kolejną chwilę zapomnienia
Świat ma prawo mieć o to pretensje
Bo na chleb już nie starcza
O ciepłym posiłku zapomnij
Dziecięcy płacz prowokuje krzyk
Struty człowiek żąda świętego spokoju
Bezczelnie wymaga posłuszeństwa
Nie wyrwie się już z tego bagna
Bo przecież jest jeszcze czas
A do wschodu słońca już niedaleko
Komentarze (21)
baaaardzo, baaardzo mi się podoba, widać, ze pisała
wiersz wrażliwa duszyczka:))
strasznie lubię białe wiersze, poezji nie są potrzebne
rymy tylko piękno i siła przekazu, a tu to wszystko
jest. +
Ciekawe uwagi o miejskich klimatach...
Życie w blokowiskach też źródłem podobnych
obserwacji:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Madre przeslanie wiersza.Pozdrawiam wiosennie:)
W każdym mieście można zaobserwować takie zjawisko!
mądre przesłanie! Pozdrawiam cieplutko:)
zgadzam sie :))))))