Pierwiastek zycia...
Dla calego ukladu...slonecznego...
Fosfor - P i tak dalej
bez znaczenia,
bez myslenia...
jestem caly do zjedzenia...
Posrod milionow,
posrod krzewow,
slonca,roslinki...
i na krzewie malinki...
Chcialbym sie wzniesc..
ponad niebiosa..
nad calym swiatem..
nie wystawac ponad czubek nosa...
Jestem czlowiekiem...
a moze maszyna
na dwoch nogach...
ktora chce stanac
w Twoich skromnych progach...
Po co sie meczyc..
i tak ubolewac...
lepiej strzelic sobie....w...
i z tego swiata zwiewac?
Takie pytanie zadaje
sobie ow psychopata..
ktory sie meczy dlugie lata..
A moze nie chory..
tylko zyciem sfrustrowany
i bardzo zmartwiony...
Pierwiastek zycia...
na pomoc przybiega...
i o wzgledy jego zabiega...
Od glupstw go odciaga...
i wszystko przeklada....
koloryzuje...okno otwiera...
w glowie mu klepki uklada..
Nie poddawaj sie tak szybko..
zyce jest takie krociutkie..
nie jeden by chcial
byc na tej kuli z nami...
lecz odszedl ze wspomnieniami...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.