Pierwszy dzien wolnosci...
Pierwszy dzien wolnosci...
Wylaczony budzik nie zadzwonil...
Moglam posluchac rannego spiewu ptakow,
Po przebudzeniu sloneczko zagladalo do
okna.
A potem poranna kawa we dwoje,
I zapach swiezo upieczonych
nalesnikow...
Troche dokumentacji przed wyjazdem w
podroz...
I lampka wina na przywitanie wolnosci...
Kilka miesiecy bez porannego zrywania sie
do pracy.
Co za ulga!
Po czterdziestu latach pracy...
Wreszcie nalezny odpoczynek...
Jeszcze tylko kilka dni...
Pozostalo spakowac bagaz...
Ucalowac dzieci, wnusia...
I dalej babciu w droge, w nieznane,
Na poszukiwanie przygod...
Razem z ptakiem wedrownikiem...
Poszybuje w swiat!
Komentarze (5)
No i co mam Ci powiedzieć? Że jestem zła? Że Ci
zazdroszczę ? Nie. Powiem -ciesz się życiem,
wędruj zdrowo, podziwiaj świat, a jak do Polski
przyjedziesz , przywieź garść waszego słonka.
Szerokiej drogi=============
wiersz traktuje o wymarzonej emeryturze...choć ci
którzy już się nimi stają niekoniecznie czują się
spełnieni...dlatego zawsze warto mieć pozazawodowe
pasje, aby móc dalej żyć pełnią...
Cudownie zapowiada się Twoje zakończenie pracy.
Wyobrażam sobie ten smak pierwszej kawy ze śpiewem
ptaków zamiast budzika.
podróż, wymarzona, długo wyczekiwana- wreszcie. sen
nieprzerwany porannym budzikiem, dobry wiersz.
aż zazdrość bierze i też chciałoby się wybrać z podróż
w nieznane, ale to trzeba mieć takiego jak Ty
przewodnika ... :-)