poranek
Dzień podnosi głowę
z poduch o poranku,
Bladością świtu kładzie cień.
na zmęczone oczy.
Przeciągam się.
Dłonią szukam ciepła,
na zimnej poduszce obok.
Uśmiech znika z twarzy.
Już nie ma Cię.
Pustka.
Cisza wokół.
Nie ma też już łez.
Tylko niemy szloch.
Pora wstać.
Już czas.
Na nastepny dzień.
autor
sarenk@
Dodano: 2007-02-02 11:06:43
Ten wiersz przeczytano 690 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.