powidoki
ta chwila zaczyna się
od liczenia schodów
trzaśnięcia drzwiami
hałasu jaki czyni
rozbity wazon
przestrzeń między
kredensem a stołem
wypełnia strach
jak macki
zapuszcza korzenie
zaciska małe dłonie
aż do zbielenia kłykciów
aż do łez mącących oczy
cień
obraz jego zamazany
a rozpoznawalny
rośnie na ścianie
nadyma się
i ściąga z gwoździa
świszczącą bolesną
sprawiedliwość
to cień
uwięziony
nie trzeba się
go bać
autor
szatynka_01
Dodano: 2020-03-20 20:13:18
Ten wiersz przeczytano 661 razy
Oddanych głosów: 14
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (12)
Pewne obrazy malować się będą na wieki. Tak już jest.
Fajnie wszystko się dopina.
Samo życie ukazane w ładnym, ciekawym wierszu.
Serdecznie pozdrawiam życząc miłego dnia :)
No właśnie...Nie byłby Twój, a jest :)
Pozdrawiam :)
Trudny i bolesny temat z dobrym przekazem...
pozdrawiam serdecznie:-)
Do Zora2
Przyjmuję uwagę, skorzystam z niej w przyszłości.
Gdybym zmieniła teraz, to wiersz nie byłby mój.
Dziękuję i pozdrawiam:)
Bardzo trudny temat, ale moim zdaniem – przegadałaś.
Dopowiedziałaś. Objaśniłaś, nie zostawiając nic do
roboty wyobraźni czytelnika. Zostawiłabym tylko tyle:
powidoki
ta chwila zaczyna się
od liczenia schodów
trzaśnięcia drzwiami
hałasu jaki czyni
rozbity wazon
(a potem)
cień
rośnie na ścianie
nadyma się
i ściąga z gwoździa
świszczącą
sprawiedliwość
to cień
uwięziony
nie trzeba się
go bać
Po takim przeredagowaniu tekst staje się (msz)
wieloznaczny i stwarza możliwość większej ilości
interpretacji. Pozdrawiam, przypominając, że moje
komentarze są zawsze subiektywne i po ich przeczytaniu
autor nic nie musi.
Rozbudzający wyobraźnię i skłaniający do refleksji
przekaz.
Pozdrawiam.
Marek
Ładny, bardzo ciekawy wiersz. Pozdrawiam.
mam wrażenie, że wiersze Autorki czytałem kilka lat
temu gdzieś w internetach pod bardzo "spokojnym"
nickiem :) ależ miło znów poczytać :)
cień na ścianie olbrzymieje
Czyli że Freud miał rację z tym dziecięcym nasiąkaniem
złem, a potem topieniem się w nim.
dzieci boją się domowych awantur.