Powojenne wspomnienie
"Nic nie tłumaczy morderstwa" /Hunter/
To był wrzesień
jeszcze liście nie opadły z drzew
było pięknie
jeszcze letnio, nie jesiennie
przyszedł rozkaz
że on musi iść na front
krzyk i rozpacz
myśl "jak uciec z tąd?"
to dopiero cztery lata po ślubie...
Ania była taka maleńka
niespełna roczna
żegnała tatusia płaczem, wyczuwając
piekło
tak jak ja żegnałam męża
mówił, że idzie walczyć o Polskę
że wróci...
że zwycięży
czekałam rok
dwa
trzy
wypatrywałam z oddali
tęskniłam i kochałam
dostałam w zamian Virtutti Militari
nigdy nie wrócił
był jednym z wielu, którzy podobno zginęli
od kuli nieprzyjaciela
a ja wciąż pamiętam...
miłość?
Ale chyba przeklęta
Niektórzy wracali
a Ania urosła
ja jestem już bardzo stara
wiem jedno
nigdy nie odnaleziono
jego ciała...
Mojej prabaci, od której usłyszałam tę piękną historię, jej przyjaciółki która aż do śmierci kochała swojego męża, zaginionego na froncie... Chociaż ona nigdy owej dedykacji nie zobaczy, bo internet to dla mniej wymysł szatana dedykuję ten wiersz właśnie jej. Również przeżyła wiele...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.