Powrót do źródła
Kiedy cisza i gorycz nad głową się
snują,
wtedy ciemność nade mną jak chmura
przepływa,
myśli rozmyślnie chłodzi, radość
wydmuchuje.
Wątki smutkiem brzemienne, gęste jak
oliwa,
cień rzucają na umysł. Jest ich całe
mrowie.
Matka Ziemia otacza przyjaznym ramieniem
urnę z potomka pyłem. Odszedł bliski
człowiek.
Przed laty powstał z prochu, w popiół się
zamienił.
Pragnę wrócić do źródła, z którego
pochodzę,
gdzie miłość jest jak morze, każda kropla
duszą.
Już jest bliżej niż dalej, długo jestem w
drodze,
śmierć przychylna barierę do krynicy
skruszy.
Będąc łzą w oceanie, połączę się z
synem,
w ujmującym uścisku jedności doznamy.
Razem będziemy zgłębiać pośmiertną
krainę,
ojciec z dzieckiem złączeni, znowu ramię w
ramię.
Komentarze (91)
To wszystko przed nami, dalej czy bliżej. Dla tych co
żegnali jest też pocieszeniem i chociaż to nadzieja
czy aż tak bardzo na to czekamy. Wiersz refleksyjny na
te dni, na zdarzenia które miały miejsce.