Pozamykani na żródła radości
Pozamykani na żródła radości
Biegnący za czymś jak ślepe żrenice
Zbyt często smutek w życiu ich gości
Zbyt ciasno tkają sobie granice
Klną wciąż na to samo i łzy w wódce
topią
Tęskniąc potwornie do stanów nieznanych
Za szczęście biora to co miernotą
Prawdziwe szczęście na piach wymieniając
A kiedy się zdarzy przebłysk w ich życiu
Przywiany prawdą żródła bliskości
Namiętność biorą-mowiąc to miłość
Nie znając siebie-bo tak jest
najprościej
Na starym drzewie gałąż złamana
Jak młodość,która nagle z nich prysła
Więc trochę wolniej idą przed siebie
I kurz im częściej osiada w myślach
Czy czas z nich strasznie zadrwił
okrutnik
Teraz gdy wiedzą-nic nie da się cofnąć
Życie ich szybciej pędzi niż sputnik
Przestrachem żywiąc i chłoszcząc troską
Miejmy nadzieję moi kochani
Choć treść ta wszystkich nas jakoś
dotyka
Ze samych siebie wreszcie poznamy
Zanim nam przyjdzie w przeszłości znikać
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.