Pozwalam sobie żyć...
Pozwalam sobie zyć...
Nad tym czasami jednak juz nie panuje.
w myślach umarłam tysiackroć,
fizyznie umrzec juz nie moge.
Anioły-dobre:
Trzymaja mnie łańcuchem stalowym przy
ziemi.
Odleciec mi nie pozwolą
Chociaz skrzydła swoje odstapiły.
Jedyne co moge to uniesc sie czasami
Ponad to, co widze,
ponad szara egzystencje.
I dokąd,
Dokąd!!
Wołają co sił w ich krysztalem wysadzanych
płucach,
Gdy sie zapomne...
Drzewa,
Jakie wy wysokie!
Kwiaty,
Jakie wy kolorowe!
Ksieżycu,
Jaki ty jasny!
Ale... Gdzie wasz stworzyciel?
Skąd tyle radosci gdy was oglądam?
Skąd te kolory, delikatnosc, blask?
Czy nie od Niego?
Wiec dziwnym jest, że chce isc tam gdzie
Źródło?
Tam gdzie początek?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.