Przydrożna Madonna
W przydrożnej kapliczce
samotnie stała...
Madonna serc ludzkich -
w wiarę odziana.
Deszcz ją obmywał
a słońce łzy suszyło,
wiatr kołysanki śpiewał -
by smutno jej nie było.
Czułym szeptem drzewa
obietnicę szczerą składały,
o niezmiennych uczuciach
przypomnieć jej chciały.
A ona - no cóż...
W pokorze zadumana,
cichutko wyszeptała -
jestem kochana.
Bo w naszym ludzkim życiu nie chodzi wszak o to, by samotnie i boso iść przez życie piechotą.
Komentarze (1)
I Madonna poczuła że jest kochana, pięknie