PUSTE SŁOWA O MIŁOŚCI
Zaszumiały słowa ułożone ręką wprawną.
Bukiety pod stopy rzucone, na mą ziemię
czarną.
Słowa zagubione, bez sensu głębszego...
zima wokół i bukiet obumarł , kolego.
Błądzisz miły choć droga Twa liliami się
ściele.
Wiedza szkolna - nabyta, serce - jako
ciele!
A czym miłość jest? Czy sztandarem w
pochodzie niesionym,
by pokazać światu swe godło - sierpem
przystrojonym?
Było złudne , bo potęga jego strachem
silna była,
nowe zmiany wiatr przyniósł, nowe godło
trzymasz.
O miłości mi prawisz. Czym jest Twe
kochanie?
Złotą kartą? Wyglądem?....się marnością
stanie!
A ja bosa po śniegu iść za Tobą będę,
byś mi słowa przynosił, chleb, pajęczą
przędzę.
Byś mi kwiatki polne wczesnym rankiem
zrywał,
byś łzy me z policzków czułym gestem
zmywał.
Byś w me oczy patrzył, byś tulił,
całował
i w szalonej miłości resztę świata
olał.
Nie zaznałeś mój miły takiego
cierpienia,
które niemal zabija i Twój świat
przemienia.
Nie wiesz jeszcze, ze wszystko co warte
miłości
w bólu rodzi się miły, ból to klucz
mądrości.
Mądrości nie ulotnej, jako wiedza szkolna,
mądrości która dojrzewa, by rozkwitnąć
mogła.
Mądrości niezbadanej jako oceanu rowy,
.......a tu tylko szum słyszę ...Twych
kart kredytowych....
2002
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.