Pytanie do przeszłości
Powietrze z dżungli niesie krzyki
kapibary.
Kończy życie w zabójczych szczękach
drapieżnika.
Bez żadnych szans przed biurkiem śmierci
urzędnika.
Przed moim biurkiem pod krawatem
jaguary.
Po drugiej stronie rzeki stado małp
krzykaczy,
Co wita każdą nowość przeraźliwym
wrzaskiem.
Kolejna gałąź pęka z cichym trzaskiem
Jak idea, co w tłumie innych nic nie
znaczy.
Już nikt śmiertelnej walki chyba nie
dostrzega
Albo udając ślepca z Homerem się brata,
Lecz żaden swą Iliadą nie poprawi
świata.
Tom tragedii. Nie alfa życia, lecz
omega.
Może to jednak mnie wciąż schizofrenia
dręczy?
Szukam ewakuacyjnych wyjść z
przestrzeni,
To w mojej głowie fałszywa noc się
mieni.
Wielki Brat stoi obok wsparty na
poręczy.
Więc uciekam dzisiaj w pierwotny stan
wzniosłości,
By znaleźć to, czym nadal nie potrafię
władać.
Aby dojrzeć świt muszę swoje modły
składać
Tam, gdzie mych protoplastów pogrzebane
kości.
Jednakże do kurhanów kręta wiedzie
droga,
A groby toną w pyle pustej świadomości.
Więc jak łzy prawdy dojrzeć w bajorze
sprzeczności?
Znów modły składam, tylko, do którego
Boga?
Dziś każdy gdzie indziej dostrzega własne
niebo.
Tysiące ołtarzy, więc komu do mszy
służyć?
Kto dzisiejsze Jerycha mury zdoła
zburzyć?
Nikt lekarstwa nie wynalazł, podają
placebo.
W końcu odnalazłem szlak na mej drogi
skraju.
Żelaznej woli brama, co snu śpiących
strzeże
Bez dobrego klucza nie wpuści na
wieczerzę.
Oczyma niegodziwca nie dostrzeżesz raju.
Wszedłem na cmentarz, stanąłem przed jego
środkiem.
Przeczytałem epitafia ufając w duchu,
Jednak po dłuższej chwili zastygłem w
bezruchu.
Kim jestem? Kogo mogę nazwać swoim
przodkiem?
Komentarze (1)
wiersz jest oceną rzeczywistości małpy zabawa wiara
innych sens trwania rozważania w udanym wierszu i
dojście do wniosku jestem kimś co ma protoplastę Ale
kim moi przodkowie? jakie są moje korzenie? Dobry
zwrot na drodze nawiązuje tym samym jestem skąd idę
Podnosi wartość pochodzenia Duży plus Bardzo dobry
wiersz