Roślina
Patrząc w przyszłość i daleko w dal idąc. On ma nadzieję. Daleko... aż tak, że się potyka o brak perspektyw, nie widząc tego wcale, gdy jego morale powinny już dawno wyzionąć ducha i już dawno w oczy spogląda kostucha. On wierzy. Żadną miarą nie mierzy się jego uczucie. To niepoliczalna materia. W jego błędnych oczach tylko Gloria! Zaślepiony, zapatrzony, brnie ku miłości, ku księżycowi. Rad spotkać Różę swoją, tylko raz w życiu chociaż, by popatrzeć przez szkło, które tak rani w postaci dla niego tylko dostępnej. Kalejdoskop się mieni, we wszystkich kolorach ostrej czerwieni. Brak już ratunku, życie na bruk się wylewa i miesza się z błotem. Nie ma wytchnienia, nie będzie potem. Niech rani! Kaleczy! Na chwilę choć pachnie i oczy nacieszy. To Ona, tak bardzo upragniona, w witrynie się mieni i wygina. Z kolcami ostrymi, broni się nimi, choć w klatce przebywa.
Komentarze (5)
Dobry przekaz wiersza.
Skłania do zadumy.
Pozdrawiam serdecznie
ciekawa melancholia...
pozdrawiam :)
Ciekawie, refleksyjnie napisane.
Podoba mi się ten tekst.
Pozdrawiam serdecznie :)
bardzo ciekawy wiersz, czytam kilka razy i coraz
więcej refleksji mi się nasuwa,
najważniejsze, że została nadzieja,
z tym optymistycznym akcentem pozdrawiam serdecznie:)
coraz bardziej obdzierane jest życie z magii, ale
została, na szczęście, jeszcze wiara.