Rozpięty
Wichry wieją w silnej duszy
Ciało zaś od środka się suszy
Uwolnijcie Go od tej niedoli
Nie pozostawiajcie w niewoli
Nadgarstki przebija ostry ból
Palce napięte są niczym łuk
Grymas na twarzy nie gra ról
A rzeźba ta jest z drewna buk
Ścięgna na stopach poprzerywane
I strupy na nich są pozasychane
Wszystkie mięśnie są mocno napięte
Jedyne podparcie to klin włożony
pod piętę
Policzki i skronie krwią zroszone
Modlitwy do Ojca są zanoszone
Drzazgi ranią Jego ramiona i plecy
I tylko Ona jedna przed nim klęczy
Biała włócznia przebija skórę i ciało
Jego oprawcom jednak ciągle jest mało
Gniew Boga na siebie tylko zsyłają
Jeszcze nie teraz, ale o litość zawołają
Spokój i cisza w końcu nadchodzi
Na cały ten ból i cierpienie się godzi
Już nie jest tak przeraźliwie napięty
Choć Jezus na krzyżu jest już rozpięty
Po kilku godzinach nadchodzi olśnienie
Ten, który wisi na krzyżu, winy
odpuszcza
Z samej głębi duszy przychodzi
oświecenie
A z egotycznego umysłu kajdany
opuszcza.
Komentarze (2)
Wiersz dobry. Mam tylko jedno zastrzeżenie... Jak
piszesz o Chrystusie to może w piątej zwrotce gniew
Boga, a nie bogów...
smutek przebija z każdej strofy tego wiersza doskonale
napisany wiersz