Sen legendy
Na ustach wszyscy ją nosili
Kwitła jak brzemienne drzewo sadów
Tak znana i rozpieszczana słowami
Rok za rokimem wiek za wiekiem
Rosła w swej potędze i władzy
Wkradała sie w umysły wieśniaków
Zdobywała królów, piastów, szlachciców
Ślepo porywała za sobą rycerzy, magów i
kapłanów
Zakradała się w ich świadomość
Niszcząc bezczelnie ludzkie przekonania
Niczym bezwzględna królowa
Usypywała ścieżki ciał naiwnych
Chłodno traktowała nawet sprzymierzeńców
Podstępnie kierowała do samozagłady
Posępna bogini umysłów
Mowa o niej nie gasła o zmroku
Szeptano o niej w zaułkach
Krzyczano o niej na ulicach
Przerażała i syciła jak
Jak pragnienie nieczyste
Aż w końcu zaczęła umierać
Zniknęła na czas długi
Z pamięci wymazały ją szbawienne
pokolenia
Przeminęła jak zima sroga
Dając wytchnienie światu zbolałemu
Lecz głupiec ten co sadzi naiwnie
Że sroga jej władza umarła
Zasnęła tylko gdzieś cicho
I tkwi w bezruchu jak mysz mała
Przetrwa w śnie niepozornym
Potem w stan pół snu przejdzie
By zacząć odżywać na ustach
I znów urosną jej siły i władza
Lecz zmieni się jej oblicze stare
Od ludzi jej los zależy
I ludzie zależą od niej
Taka więc czcza walka powstaje
Z urojeniem i własnym wymysłem

Dark Wolf

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.