Serce w błoto rzucone...
Idę przez zabłoconą ulicę mojego życia.
Ciągnę za sobą na smyczy własne serce.
Bezwładnie wsuwa się w każdą mijaną po
drodze kałużę.
Nie zwraca uwagi na ból,
na to, że ostre ranty krawężników ranią
go.
Ocieka z mieszanki błota i krwi.
Ktoś ucieka przed kroplami deszczu,
podbiega i nie zauważając nas przydeptuje
serce...
A ono?
Nawet nie piśnie...
Tylko takie smutne...
Zatrzymuję się.
Patrzę bezwiednie w przyszłość.
Odwracam się i spoglądam na serce-
łzy płyną po policzkach...
Przeciez to ja, to moja częśc, to moje...
życie.
I ktoś je depcze...
Podnoszę serce,
wycieram rękawem nadziei.
Chowam głęboko w siebie...
...Wyszło słońce...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.