Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Skrytka

To jest długie opowiadanie, ale z zaskakujacym zakończeniem. To wydarzyło się naprawdę i nigdy nie dowiem się CO BY BYŁO GDYBY... Opowiadanie ukazało sie na łamach Gazety Lubuskiej

Kiedy miał, bodajże dwa latka, babcia wzięła go do siebie, na wieś. Przyjechała kiedyś do córki, w odwiedziny i gdy zobaczyła w jakim stanie jest jej wnuk, postanowiła zabrać go z miasta, by go podkurować, by jego rodzice mogli w tym czasie normalnie pracować, a nie bezustannie kursować między żłobkiem, a lekarzami.
Wieś, a właściwie małe miasteczko, gdzie mieszkała, to miejscowość powstała wokół dużej stacji kolejowej, gdzie niemal każdy pracował na kolei..
Dziadek Maćka był maszynistą parowozu. Mieszkali na parterze wielorodzinnego domu, zajmowanego wyłącznie przez rodziny kolejarzy. Każda z rodzin miała swój kawałek ziemi, tzw. ogródek, gdzie uprawiali warzywa, owoce, gdzie stawiali komórki, altany, kurniki, gołębniki . Każdy trzymał kilka kur, kilka królików i niemal każdy tuczył w chlewiku wieprzka. Dlatego, pomimo tego, że Kasia, babcia Maćka miała na utrzymaniu jeszcze pięciorga swoich dzieci, w wieku szkolnym, to jedna dodatkowa mała buzia do wykarmienia w tych warunkach nie stanowiła problemu. Ponieważ Kasia prócz zajmowania się domem wyjeżdżała co dwa dni do miasta, na targ, gdzie handlowała kwiatami i warzywami, musiała Maćka posłać do Przedszkola.
Jeśli można mając dwa, lub trzy latka być zakochanym, to Maciek był, w Basi, koleżance z przedszkola. I choć na początku go ignorowała, a nawet wodziła za nos, jak to kobieta, bawiąc się też z innymi chłopcami, to ich, nazwijmy to przyjaźń, rozwijała się i dojrzewała.
Pewnego razu, w kilka dni po tym, jak Maciek zaczął chodzić do przedszkola, Basia dała mu w szatni buziaka...
Któregoś popołudnia Maciek spytał się jej, czy chciałaby zobaczyć jego sekret? Nie, nie, wcale nie o tym mowa, zbereźniki, miał na myśli pewną skrytkę, o której istnieniu nikt nie wiedział prócz niego. W pierwszej chwili przytaknęła, ale kiedy okazało się, że skrytka mieści się w piwnicy, ponurej i zimnej, i musiałaby tam z Maćkiem zejść, zrezygnowała, choć bardzo była ciekawa tych skarbów, które ponoć tam były.
Być może faktycznie chciał jej odkryć swoją tajemnicę, a może tylko zamierzał jej skraść drugiego buziaka, ale faktem jest, że w samym końcu piwnicy, w miejscu gdzie sufit gwałtownie się obniżał, tworząc trudno dostępne miejsce dla osoby dorosłej, była w ścianie dziura, którą Maciek sprytnie zakamuflował, zasłaniając ją dwoma cegłami. Te skutecznie udawały, że ściana jest bez dziur, a ciemności dodatkowo maskowały schowek. Tam trzymał metalową szkatułkę po jakiejś herbacie, a w niej swoje bezcenne skarby!
A były nimi : pusta paczka po długich papierosach Pall Mall, ( strasznie rzadko spotykana rzecz w tamtych czasach) dwa ołowiane żołnierzyki, jedna odznaka, którą dostał kiedyś od radzieckiego żołnierza, kilka kolorowych kamieni oraz stara niemiecka moneta, znaleziona koło śmietnika.
Chęć pokazania Basi swoich skarbów było wielce wymownym gestem, którego ona wtedy raczej nie zrozumiała. Nigdy więcej nikomu nawet nie wspomniał o schowku, a co dopiero mówić o pokazywaniu go.

To, że Basia jest kimś wyjątkowym dla Maćka musiało się rzucać w oczy, bo jego nieletnie wówczas ciotki często drażniły się z nim, pytając jak tam jego „nażeczona”, albo kiedy ślub i wówczas Maciek wpadał w szał przezywając je słowami, które w ustach małego dziecka brzmiały bardzo zabawnie, (co jeszcze bardziej je rozochocało do przedrzeźniania) a których na pewno nie usłyszał na niedzielnych mszach, na które chodził regularnie z babcią co niedziela.
Trzy lata tak ze sobą „chodzili”, do czasu, kiedy rodzice zabrali go do siebie, do dużego miasta.
Jak na prawdziwego twardziela przystało, Maciek bardzo szybko zapomniał o Basi, gdyż w nowym przedszkolu, w swoim mieście już pierwszego dnia zakochał się w Ewie... A później w kilku innych pięknych młodych damach, a bywało, że nawet w kilku jednocześnie…
Ale nie wiedział jeszcze wtedy, że stara miłość tak łatwo nie rdzewieje...
Czas leciał, Maciek poszedł do szkoły podstawowej, poznał nowych kolegów i koleżanki, podkochiwał się w wielu z nich, ale jak to z miłostkami w tym wieku bywa, szybko się kończyły nie pozostawiając po sobie zbyt trwałych wspomnień.
Przynajmniej raz w roku, zwykle na wakacje, czasem też na święta, jeździł w odwiedziny do babci. I zawsze im bliższa była data wyjazdu, tym częściej myślał o Basi i nie mógł doczekać się chwili kiedy ją zobaczy. Ciekaw był jak wygląda, czy go pamięta i czuł dziwne podniecenie na myśl, że wkrótce się przekona.
A kiedy już to następowało nie mógł nacieszyć się jej widokiem. Sprawdzał, czy wciąż na jego widok się czerwieni i peszy, dzięki czemu miał poczucie, że jego wizyta wciąż nie jest jej obojętna.
Marzył wówczas o niej nocami i wyobrażał sobie różne z nią sytuacje; jak się z nią spotyka, jak razem spacerują, jak są ze sobą, jak się całują ...
Po powrocie od babci na jakiś czas zupełnie o niej zapominał, by znowu sobie o niej przypomnieć przy okazji kolejnych odwiedzin. I tak przez całą podstawówkę.
Niby nic ich nie łączyło, jeśli nawet ze sobą rozmawiali, to w obecności innych kolegów i koleżanek, gdzieś przy trzepaku, po wyjściu z Kościoła, ale niemal każdy wiedział, że między nimi coś iskrzy, że mają się ku sobie.
Kończyła się podstawówka, zaczęła szkoła średnia. Maciek coraz rzadziej przyjeżdżał do Kamieńca, ale ilekroć w domu rozmawiali na temat babci, zawsze wówczas przypominał sobie Basię i przez jakiś czas zajmowała mu jego myśli.
Był za bardzo wstydliwy, by spróbować zbliżyć się do niej, zaprosić na spacer, czy na lody, zwłaszcza kiedy z ładnej dziewczynki przemieniła się w piękną kobietkę, o której względy zabiegało wielu miejscowych chłopców. Może, gdyby to było duże miasto, to prędzej by się zdecydował na jakiś ruch, a tak, zakompleksiony młody chłopak, który tylko raz na jakiś czas pojawiał się w jej życiu nie miał odwagi zrobić żadnego kroku, który mógłby zamienić ich znajomość w coś więcej niż przyjaźń. Zwłaszcza, że ona też prócz zagadkowych uśmiechów i rumieńców na jego widok nie czyniła żadnych dodatkowych gestów, które by go zachęciły do działania, czy dodały odwagi.
Żył, uczył się, czas leciał, zakochiwał na chwilę w różnych dziewczynach, ale wciąż, choć miał już siedemnaście lat, nie spotkał tej, która zawróciłaby mu w głowie, która byłaby jego treścią życia i sensem istnienia.
Tego lata, razem z trzema kolegami pojechał w góry, w Kotlinę Kłodzką, do rodziny jednego z kolegów. Zawiózł ich tam ciężarówką tata tego kolegi, który miał akurat kurs po towar w tamte strony. Rozbili namiot w sadzie i codziennie łazili sobie po górach. Po około dwóch tygodniach, kiedy z kieszeni znikł nawet zapach pieniędzy, trzeba było wracać do domu, pociągiem. Okazało się, że będą przejeżdżać przez Kamieniec.
Wprawdzie od roku już tam babcia Maćka nie mieszkała, ale już sama myśl o tym, że będzie tamtędy przejeżdżał zelektryzowała go jak nic od bardzo dawna. Naturalnie od razu pomyślał o niej. Czy wciąż tam mieszka, jak wygląda?
Kiedy pociąg wjechał na stację w Kamieńcu, gdzie mieli dziesięciominutowy postój, Maciek wyskoczył na peron mocno podniecony ewentualną perspektywą spotkania kogoś znajomego, choć tak naprawdę chodziło mu tylko o nią. Nagle poczuł silną potrzebę zobaczenia jej. Przebiegł po peronie zaglądając w twarz każdej młodej dziewczynie, pobiegł podziemnym korytarzem do hali dworca, zajrzał do poczekalni, do baru, ale niestety, nie spotkał nikogo znajomego, a przede wszystkim nie spotkał jej. Serce biło mu jak przed wejściem do dentysty, niemal czuł jej obecność, ale prawda była okrutna. Jej tam nie było!
Wskoczył w ostatniej chwili do już ruszającego pociągu i przywarł nosem do szyby napawając się widokiem znajomych ulic, domów, wciąż wypatrując jej, kiedy nagle!? Tak, to ona!
Pociąg jechał bardzo wolno. Przed opuszczonym szlabanem stała grupka ludzi, którym ten zagrodził drogę i musieli czekać, aż go podniosą. Wśród nich stała ona, Basia! Rozmawiała z koleżanką patrząc leniwie na przemykające wolno wagony pociągu.
Maciek rzucił się do okna, chwilę się szarpał nim je otworzył, ale to wystarczyło, by jego wagon minął stojącą grupę ludzi. Zaczął krzyczeć, ale pociąg robił taki hałas, że jego krzyk nie mógł być słyszany. W pewnej chwili, koleżanka z którą rozmawiała Basia zauważyła, a może usłyszała go jednak i szturchnęła Basię. Ich wzrok na ułamek sekundy się spotkał, zbyt krótki, by wykonać jakiś gest, zbyt krótki, by prócz zdziwienia dostrzec w jej oczach coś więcej. Wagon zniknął za ścianą budynku odcinając możliwość dalszego jej widzenia. Prawdopodobnie go nie rozpoznała. Ot jakiś chłopak który macha z okna wagonu do dziewczyn na każdej stacji.
Maciek szalał z podniecenia, a cała ta nagła sytuacja kompletnie wytrąciła go z równowagi. Przez moment myślał nawet by pociągnąć za hamulec ręczny. Czuł się taki bezradny.
W pierwszym odruchu postanowił, że wysiądzie na następnej stacji i wróci pierwszym pociągiem do Kamieńca, ale im bliżej było do następnego przystanku, tym bardziej ten pomysł wydawał mu się głupi. Wróci i co? Nawet jeśli mieszka tam, gdzie mieszkała to co, zapuka i co powie? Cześć, co u ciebie? I co dalej, ma się jej oświadczyć? Gdyby jeszcze mieszkała tam jego babcia, to na bank by tak zrobił, ale w tej sytuacji takie nagłe odwiedziny kolegi z dzieciństwa, którego może dawno nie pamięta byłyby bez sensu. Tak to sobie wówczas wytłumaczył i choć jedną nogą już niemal był na peronie następnego przystanku, to jednak nie wysiadł. Pojechał do domu i przez kilka dni o niczym innym nie myślał, tylko o niej. Wciąż widział ją stojącą w błękitnej koszulce z krótkim rękawem, w krótkiej spódniczce odsłaniającej smukłe, zgrabne nogi, w rozpuszczonych blond włosach, patrzącą niewidomym wzrokiem na przejeżdżający pociąg...

Cóż, czas leczy rany. Maciek może to potwierdzić. Wkraczał w swoim życiu w ważny okres, najpierw matura, potem studia, mnóstwo nowych przyjaźni. Na studiach poznał wreszcie tę, która zawróciła mu w głowie. Po trzech latach od chwili poznania została jego żoną. Wkrótce na świat przyszła ich córka. Tworzą szczęśliwy związek, korzystają z życia i się nim cieszą.

Kilka lat temu, trzydziestosiedmioletni wówczas Maciek jechał w sprawach zawodowych w okolice Ząbkowic, gdzie obecnie mieszka jego babcia. Mieszka tu też, kilka domów dalej jedna z jej córek. Jedna z tych ciotek Maćka, która kiedyś w dzieciństwie tak go przedrzeźniała.
Oczywiście musiał ich odwiedzić. Odkąd wkroczył w dorosłe życie nie miał zbyt dużo czasu na spotkania rodzinne, dlatego takiej okazji nie mógł nie wykorzystać.
Cioteczka, a zwłaszcza babcia bardzo ucieszyły się z tej wizyty, zaczęły wypytywać go o wszystko spragnione każdej informacji na temat tego, jak mu się żyje, co tam w domu?
W pewnej chwili syn cioteczki, kuzyn Maćka zaproponował, by skoczyć do Kamieńca. Przecież to niedaleko, zobaczą w jakiej kondycji jest kamieniecki zamek, sprawdzą, czy dom, w którym mieszkała babcia wciąż stoi tam gdzie stał?
Dwa razy nie trzeba było Maćkowi powtarzać. Ponieważ cioteczka i babcia nie zachwyciły się tym pomysłem i postanowiły zostać, Maciek pojechał jedynie z kuzynem.
Kamieniec bardzo się zmienił, rozbudował, ale Przedszkole i dom babci wciąż stoją w tym samym miejscu, tyle, że nie ma już ogródków. W miejscu gdzie kiedyś były postawiono kilka nowych bloków mieszkalnych.
Nagle Maciek przypomniał sobie o swojej skrytce. Czy to możliwe, by wciąż tam była jego puszka ze skarbami? Musiał to sprawdzić.
Kiedy schodził do piwnicy poczuł ten sam zapach wilgoci, zmieszanej ze stęchlizną, jaki znał jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy tu zaglądał. Piwnica właściwie nic się nie zmieniła, była jedynie lepiej oświetlona i jakby dużo niższa… Ale wnęka, gdzie mieściła się skrytka wciąż schowana była w ciemnościach. Podszedł do niej, kucnął i sięgną ręką w stronę skrytki. Cegły, które kiedyś były ruchome, wydały mu się z początku zamurowane. Jednak kiedy zaczął nimi ruszać, te ustąpiły. Położył je na podłodze i wsadził drżące ręce do odsłoniętej skrytki. Namacał ją! Puszka wciąż tam była… Wyciągnął ją i przez chwilę trzymał na rękach jak niemowlaka nie wierząc własnym oczom. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ostrożnie uniósł pokrywkę. Jego oczom ukazały się wszystkie skarby, które tam schował będąc dzieckiem. Wprawdzie ołowiane żołnierzyki, moneta i odznaka były niemal czarne, zaśniedziałe, ale były! I pusta paczka Pall Mali też była, w doskonałym stanie! Łzy same zaczęły mu płynąć po policzkach. Był tak podekscytowany i wzruszony, że nie pamięta kiedy i jak znalazł się znowu w domu cioteczki. Oczywiście opowiedział o co chodzi z tą skrytką, że to była taka jego dziecięca tajemnica i nikt nie mógł uwierzyć, że tyle lat nikt jej nie odnalazł i skarby wciąż na niego czekały.
Postanowił, że skorzysta z zaproszenia, przenocuje u cioteczki, a rano wróci do domu. Kiedy po kolacji poszedł do pokoju gdzie cioteczka przygotowała mu miejsce do spania, jeszcze raz zajrzał do swoich skarbów. Wiedział, że musi je wyczyścić, a później postawi je w domu gdzieś na honorowym miejscu. Wziął do ręki paczkę po papierosach Pall Mal i otworzył jej kartonowe wieczko. Ze zdumieniem stwierdził, że w środku jest jakaś kartka, której na pewno on tam nie wkładał(?)
Rozwinął złożoną kartkę, wyrwaną z zeszytu i ciemno zrobiło mu się przed oczyma….Zaczął czytać następujące słowa :


Cześć Maćku!

My również, tak jak Twoja babcia wyjeżdżamy z Kamieńca. Nie wiedziałam gdzie mam Cię szukać, nie wiedziałam czy powinnam, czy Ty byś sobie tego życzył. Z drugiej strony nie mogłam wyjechać nie dając Ci możliwości skontaktowania się ze mną, gdybyś jednak tego pragnął, tak jak ja.
Zostawiam Ci mój nowy adres i telefon do mnie. Mam nadzieję, że tu zaglądniesz i, że usłyszę Twój głos w słuchawce mojego telefonu, zanim nie będzie za późno…
Wtedy, kiedy jechałeś pociągiem i machałeś do mnie, zrozumiałam jak bardzo za Tobą tęsknię, jak bardzo mi Ciebie brakuje, jak bardzo mi na Tobie zależy. Czekałam na dworcu kilka godzin mając nadzieję, że wysiądziesz w Ząbkowicach i wrócisz do Kamieńca, by się ze mną zobaczyć. Nie wysiadłeś, ale wiem, że chciałeś. Gdybym tego nie wiedziała, nie byłoby tego listu w Twojej skrytce.

Baśka

p.s.

Miałeś rację, piękne są te Twoje skarby!

Właśnie, co by było gdyby...

autor

MaW-i

Dodano: 2017-09-29 09:02:31
Ten wiersz przeczytano 759 razy
Oddanych głosów: 17
Rodzaj Bez rymów Klimat Romantyczny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (19)

_wena_ _wena_

W wolnej chwili zapraszam do przeczytania mojej prozy
"Koleje losu"
pozdrawiam :)

_wena_ _wena_

przyjemnie się czytało
miłego dnia :)

Xenia1 Xenia1

Ciekawa opowieść o skrytce pięknie opisana.
Pozdrawiam serdecznie z uśmiechem.

Stella-Jagoda Stella-Jagoda

Pieknie, wzruszajaco, z przyjemnoscia.
Milej soboty :)

Zenek 66 Zenek 66

Przyłączam się do Danusi komentarza
Pozdrawiam Serdecznie

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

A powiem Ci ze agarom tak zrobil.
Jechalem pociagiem do Wroclawia, do rodziny i poznalem
czarujaca kobiete.#Wysiadlem w na miejsu a ona jechala
do Opola.
Pomachalem jej i takie tam buziki.
Pociag ruszal powoli to wskoczylem do ostatniego
wagonu i wyladowalismy razem u niej w domu;))))
Gdybys chciala wiedziec czy jestesmy razem to nie.
agarom jest wolnym ptakiem

Donna Donna

Witaj. Piekne i bardzo dobrze napisane opowiadanie.
Czasami moze lepiej sie nie zastanawiac co by bylo
gdyby, bo mozna zburzyc dotychczasowy spokoj. Niemniej
swietnie sie czytalo. Moc serdecznosci.

waldi1 waldi1

nigdy nie wiemy.. coby było gdyby ... czasem warto
życiu zaryzykować ... by później nie żałować ...moje
kroki zawsze udaje się robić rozważnie gdybym w Zabrzu
nie miał brata ... a przyszłej żonie ustąpił ... czy
byłbym dziś szczęśliwy o to jet pytanie no właśnie ...
mój pociąg życia 47 lat temu zatrzymał się na
właściwej stacji .. a ja wysiadłem i nie żałuję tego
... ja to mam szczęście tak śpiewa Janusz Radek ...

karmarg karmarg

przeczytałam ze wzruszeniem ...piękna historia miłości
tej niewinnej która przetrwała lata:-)
pozdrawiam

Dziadek Norbert Dziadek Norbert

Początkowo nie miałem ochoty czytać tego opowiadania.
Jednak się przełamałem i oczywiście nie żałuję. A tak
naprawdę żałuję i to bardzo, że jednak nie wysiadł na
następnej stacji. Myślę, że byłby dużo szczęśliwszym
człowiekiem. Znam nieco podobną sytuację w mojej
rodzinie... Pozdrawiam. Miłego wieczoru...
Ps. Piękne, bardzo piękne opowiadanie...

marcepani marcepani

wciągająca historia, ładnie podana, co by było
gdyby... eh - nie pytamy o to, lepiej nie :)

bronislawa.piasecka bronislawa.piasecka

Piękny opis cudownej historii.Przeczytałam jednym
tchem. Pozdrawiam bardzo serdecznie.

Maja- Marc Maja- Marc

Takie teksty chce się czytać....

właściwie, to nie mam co dodawać, bo wszystko zostało
napisane...

pozdrawiam serdecznie

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »