Śmierć
Gruby sznur, chuda szyja…
Plącze się jak jadowita żmija.
Zaciska i powietrze puszcza.
Ja nie czuje, nie oddycham.
Życie z rąk wypuszczam.
Patrzę w kierunku światła.
Tak wszystko jest jasne.
Lecz teraz wiem, że straciłam aspiracje.
Sama na to się zgodziłam.
Bliskich z chęcią opuściłam..
Więc niech nikt nie wchodzi do piwnicy,
Bo ucieknie na mój widok z dala od tej
kamienicy.
Moja dusza uzdrowiona,
Grzechem obciążona.
Ciało wciąż wisi,
Powoli sinieje.
Ja już nie myślę,
Staje się cieniem.
autor
SpecialNeeds
Dodano: 2010-02-14 20:55:40
Ten wiersz przeczytano 581 razy
Oddanych głosów: 0
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.